
Rozpoczął się czas rozliczeń podatkowych - to kolejna dobra okazja, by pomóc mieszkańcowi Golubia-Dobrzynia Mariuszowi Szyjkowskiemu. Na wstępie Mariusz chciałby podziękować za okazaną pomoc w ubiegłym roku i liczy na Was także w tym roku. Chodzi o przekazanie 1 % podatku. To naprawdę proste: w formularzu PIT wpisz: KRS 0000186434 zaś w rubryce cel szczegółowy wpisz: 677/S Mariusz Szyjkowski.
Wyobraź sobie następujący scenariusz: upalny sierpniowy dzień, jesteś na plaży, w jeziorze znajduje się niewielki pomost, wchodzisz na niego, skaczesz i kiedy jesteś w powietrzu, czujesz, że zrobiłeś coś źle, skok i wybicie się w górę nie było takie jak powinno. Coś zrobiłeś źle, ale jest już za późno... To był twój ostatni skok...
– Najpierw czuję lekkie uderzenie i żadnego bólu. Pamiętam swoje bezwładnie zwisające ręce, w głowie panika i niewyobrażalny strach. Pragnąłem zaczerpnąć choć łyk powietrza. W ostatnim momencie, kiedy już oczy zachodziły mgłą, życzenie się spełniło. Szybka reakcja przyjaciół uchroniła mnie od utraty przytomności i zachłyśnięcia się wodą. Byłem przytomny, ale nieświadomy tego w jakim byłem stanie. Nie wiedziałem, że każdy ruch głowy może pogorszyć mój stan, chciałem żeby koledzy przenieśli mnie jak najdalej od wody i plaży – mówi nam Mariusz Szyjkowski.
– Skończyłem w śmigłowcu ratowniczym, potem szpitalu, a chwilę później na chirurgicznym stole. Chwila nieuwagi, brak wyobraźni, jeden skok do wody i diagnoza: złamanie kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia kręgowego na wysokości C5-C6, to tetraplegia, czyli niepełnosprawność w pełnym wydaniu – dodaje mieszkaniec Golubia-Dobrzynia.
Brzmi jak streszczenie koszmaru, prawda? W rzeczy samej taką historię przeżył Mariusz Szyjkowski, mieszkaniec Golubia-Dobrzynia. Chłopak niefortunnie skoczył do wody w 2014 r. i do dziś dzielnie stawia czoła problemom.
– Miałem sporo szczęścia, że w ogóle przeżyłem. 2 operacje, 3 miesiące na OIOM-ie, pod respiratorem, tracheostomią, rurkami i pikającą aparaturą. W międzyczasie odleżyna. Następnie 6 miesięcy intensywnej rehabilitacji w szpitalu. Obóz FAR, co rok turnusy rehabilitacyjne, a obecnie 5 razy w tygodniu rehabilitacja w domu. Za mną też 2 innowacyjne operacje usprawniające rękę, a przede mną jeszcze co najmniej kolejne 3 operacje – relacjonuje Mariusz Szyjkowski. – Diagnozy lekarzy nie dawały mi szans na jakąkolwiek samodzielność, o powrocie do zdrowia nie mówiąc. Musiałem się nauczyć oddychać, jeść, jedyny ruch jaki mogłem wykonać, to zgięcie rąk w łokciach. Nic innego jak powrót do zdrowia mnie nie satysfakcjonuje.
Jak mówi Mariusz, szanse na to są, ale wymaga to potu, łez, uporu i najlepszej możliwej rehabilitacji, która tania nie jest, stąd też jego prośba o pomoc. Nic to Was nie kosztuje poza kilkoma minutami czasu, a pieniądze zamiast przepaść gdzieś w dziurze budżetowej pomogą mu w walce o sprawność.
A więc nie zastanawiajcie się czy warto, bo przecież macie tylko kilka groszy, tutaj każda złotówka ma swoją wartość i może pomóc sparaliżowanemu Mariuszowi w walce o samodzielność.
(ak), fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie