
Zwycięzcą teleturnieju „Jeden dziesięciu”, który wyemitowano w miniony piątek, został Krzysztof Łakomiec z Radomina. Swoimi wrażeniami z udziału w programie, zechciał podzielić się z czytelnikami CGD
– Od lat oglądałem „Jeden z dziesięciu” – opowiada Krzysztof Łakomiec. – Wielu moich znajomych, już dawno sugerowało mi, żebym zgłosił się do programu.
Ostateczną decyzję pochodzący z Radomina, a mieszkający i pracujący obecnie w Warszawie Łakomiec podjął w listopadzie zeszłego roku. Na stronie internetowej programu odnalazł i wypełnił formularz zgłoszeniowy. Po kilku dniach przyszła informacja, że wiosną zostanie zaproszony na eliminacje. Tak też się stało i nasz bohater w kwietniu pojechał na eliminacje, które zostały zorganizowane w Warszawie, w liceum im. Staszica.
– Po wypełnieniu kwestionariusza osobowego zostaliśmy poproszeni do jednej z klas, gdzie zostaliśmy przepytani – mówi uczestnik teleturnieju. – Każdemu zadano 20 pytań, na odpowiedź są 3 sekundy, tak jak w prawdziwym teleturnieju. Żeby przejść eliminacje trzeba było odpowiedzieć na co najmniej 15 z nich, ja znałem odpowiedzi na 17. Pytania bywają podchwytliwe. Mnie zapytano np. o to który miesiąc ma więcej dni maj czy październik? Oczywiście mają tyle samo, ale w stresie łatwo się pomylić.
Ci którzy pomyślnie przeszli eliminacje otrzymali informację, że zaproszenie na nagranie przyjdzie w ciągu najbliższego roku. Krzysztof Łakomiec czekał na list z telewizji pół roku i 18 listopada udał się do studia TVP w Lublinie, gdzie nagrywany jest „Jeden z dziesięciu”.
– Najpierw czekała nas praca papierkowa, czyli kolejne wypełnianie formularzy – opowiada uczestnik teleturnieju. – Potem losowaliśmy numery stanowisk, mnie przypadła szóstka. Na nagranie czekaliśmy dwie godziny. Nie ominęła nas też charakteryzacja, czyli po prostu pudrowanie, żebyśmy się w świetle ogromnych i nieco oślepiających reflektorów nie świecili.
Nagranie trwa oczywiście o wiele dłużej niż program. Żmudne bywa np. nagrywanie wizytówek, czyli wypowiedzi zawodników w których krótko przedstawiają się telewidzom. Te same kwestie trzeba czasem powtarzać kilkakrotnie, jeżeli powie się coś zbyt cicho lub niewyraźnie.
– Pan Tadeusz Sznuk udzielił nam na wstępie kilku wskazówek – opowiada Krzyszof Łakomiec. – No i się zaczęło.
Jak nazywa się ruch szachowy który może, ale nie musi zablokować króla? Haluksy to choroba dłoni, czy stóp? Jak miał na imię generał MacArthur? W jakim państwie ma swoje źródła rzeka Warta? To tylko niektóre z pytań, na które odpowiadał nasz krajan.
– Odpowiadałem po prostu na pytania i tak trafiłem do finału – kontynuuje Łakomiec. – W końcu poległem na pytaniu: Z czego zrobiony jest kaszmir, z jedwabiu, czy z wełny?
Do przygotowań do udziału w teleturnieju nasz bohater podszedł bardzo systematycznie. Obejrzał około 200 odcinków teleturnieju, żeby usystematyzować sobie kategorie pytań jakie w nim występują i sprawdzić w jakich dziedzinach konieczne będzie uzupełnienie wiedzy. Najpewniej były mieszkaniec Radomina czuł się w kategoriach dotyczących nauk ścisłych, geografii, czy bieżących informacji o Polsce i świecie. Największej pracy wymagało od niego uzupełnienie informacji dotyczących życia celebrytów.
– Bardziej stresowałem się eliminacjami niż samym występem w teleturnieju – podsumowuje Krzysztof Łakomiec. – To był mój pierwszy występ w teleturnieju, ale mam nadzieję, że nie ostatni.
(magbet)
foto facebook
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie