O tym, co się dzieje na ciechocińskich sesjach oraz o tym, że nasz powiat traci szanse – z wójtem gminy Ciechocin Jerzym Cieszyńskim rozmawia Celina Nałęcz
– W poprzednim numerze tygodnika CGD pisaliśmy, że zapowiedział pan, że nie będzie uczestniczył w sesjach Rady Gminy Ciechocin a teraz zmienia pan zdanie. Co się dzieje?
– Tak, to prawda wypowiedziałem takie słowa, ponieważ poziom debaty na posiedzeniach Rady Gminy Ciechocin wyraźnie obniża się szczególnie w ostatnich miesiącach. Opozycja wśród radnych szuka na siłę sporu, deprecjonuje wszystko, nie zgadza się w zasadzie z niczym, a główny cel to umniejszanie i poniżanie wójta. Zadawałem sobie wiele pytań jakiej sprawie mają służyć takie uwłaczające powadze urzędu zachowania bezideowych i zagubionych merytorycznie radnych. Otóż temperaturę sesji i poziom agresji tzw. opozycji podnosi obecność starostów powiatu. Okazuję się, że panowie starostowie założyli sobie za cel od początku 2016 roku, że będą uczestniczyli w każdej sesji Rady Gminy Ciechocin. Jest to wyjątkowej klasy cynizm, bo po pierwsze nie są zapraszani, a po drugie nie deklarują chęci uczestniczenia, po prostu przyjeżdżają (witają się radośnie przed urzędem gminy z tzw. opozycją) wchodzą, siadają i siedzą. Ponury absurd w stylu Franza Kafki
– Po co starostowie tak robią?
– Oczywiście, że przyjeżdżają i uczestniczą w obradach sesji w jednym i tylko jednym celu. Poprzez swoja obecność wzmacniają tzw. opozycję, której głównym celem jest deprecjonowanie osoby wójta. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby ci panowie nie pełnili funkcji starostów. Muszę przyznać z zażenowaniem, że zarówno starosta jak i jego zastępca postępując w ten sposób obniżają rangę pełnionej funkcji. Do tej pory nie spotkałem się jeszcze z takim przejawem ignorancji, deprecjacji i próby demontażu funkcjonowania samorządu gminnego przez starostwo powiatowe w Polsce. Tej sytuacji nie da się zrozumieć. Próbuję ją usprawiedliwiać, na swój sposób uzasadnić, ale niestety to mnie przerasta. Może odpowiedź zawiera się w anegdocie, która powiada, że politycy są jak dziecko, które maluje lwa ale nigdy go nie widziało. Wie tylko, że ma grzywę i ogon, i niestety wychodzi mu koń. Mógłbym zadać pytanie, dlaczego dwóch starostów co miesiąc bez zaproszenia dwie, trzy godziny siedzi bez sensu w jednym miejscu? A co z resztą powiatu? Kto zapłaci za przyjazd? A jeśli są prywatnie, to czy są na urlopie itd.? Jest to niepokojące. Nie wiem tylko jednego, czy mamy do czynienia z aberracją czy z patologią.
– Pana nieobecność nie zaburzyłaby funkcjonowania rady?
– Nie, zgodnie z prawem nie. Tym bardziej, że osoby funkcyjne w urzędzie gminy znakomicie odnajdują się w realiach prawa samorządowego. Niestety moja absencja zawierać mogłaby negatywny aspekt związany z budową odpowiedniego wizerunku gminy Ciechocin. Byłoby to przykładanie ręki do obniżenia autorytetu posiedzeń rady gminy. Tak po prostu nie można.
– Dlatego nie chciał pan uczestniczyć w sesjach?
– Chciałem w ten sposób pokazać, że należy mieć szacunek do obrad rady gminy. Ponieważ rady gmin i miast to najważniejsze organy władzy samorządowej. Zwyczajnie zamierzałem wywołać wstrząs i zawołać opamiętajcie się! Ale po głębokiej analizie doszedłem do wniosku, że gmina Ciechocin, którą od 10 lat buduje i to z powodzeniem społeczeństwo obywatelskie, oparte na porozumieniu, na wzajemnej akceptacji, na pluraliźmie nie zasługuje na tego rodzaju eksperymenty. Brak mojej obecności przekonałaby tzw. opozycję i ich wiernych druhów w osobach starostów do jeszcze większego paraliżu posiedzeń rady.
– A co z imprezami kulturalnymi? Też pan zapowiedział koniec.
– Tak, rzeczywiście podniosłem tego rodzaju temat. Mój zamysł miał czysto socjotechniczny cel polegający na przekonaniu się, co do kierunku przedsięwzięć realizowanych przez gminę. Takim stwierdzeniem chciałem wywołać dyskusję. I cóż okazało się, że tak naprawdę tak ważne wydarzenie, jak święto wsi spotkało się z ironicznym uśmiechem na twarzy tzw. opozycji.
– Poważnie? Nie będzie już imprez w gminie Ciechocin?
– Będą, ależ tak. Z tak pięknej i skutecznej formy promocji nie można rezygnować. Od 5 lat z powodzeniem organizujemy Święto Wsi Województwa, organizowaliśmy Festiwal św. Jakuba i wiele innych uroczystości. Przyszedł czas na stworzenie przedsięwzięcia o szerszym wymiarze. Od 2017 roku gmina Ciechocin będzie organizować Święto Kultury Ziemi Dobrzyńsko-Chełmińskiej „Zielona Rzeka”. Będzie to święto dwudniowe, które zawrze w sobie elementy Święta Wsi, Festiwalu św. Jakuba, przedsięwzięcia turystyczne, sportowe i muzyczne. Pragniemy ideą tego święta zaprezentować lokalnej i ponadwojewódzkiej społeczności bardzo ważne walory naszej gminy i naszego powiatu. Bogatą kulturę, historię i unikalne krajobrazy Doliny Drwęcy.
– Nasz powiat jest promowany? Wykorzystuje szanse?
– Bardzo ważne pytanie. Prawda jest taka, że mam do wyboru powiedzieć, jak widzę i czuję albo spuentować nie mój plac zabaw nie moje zabawki. Ale niestety nie mogę i nie chcę być bierny i patrzeć jak powiat z dnia na dzień traci, jak staje się powiatem, straconych szans. Jestem członkiem powiatowej społeczności i chyba przyszedł czas nadać pewnym sprawom imię. Panowie starostowie i większość we władzach powiatowych stworzona na siłę z działaczy PSL jest przekonana, że zarządzanie powiatem polega na administrowaniu i przychodzeniu fizycznie do pracy, a to dużo za mało. Oczekiwania społeczeństwa i samorządów poszczególnych gmin są o wiele większe. Po 2 latach możemy powiedzieć i to z całą odpowiedzialnością, że nasz powiat jest samorządem straconych szans. Powiat golubsko-dobrzyński jest organizmem o wyjątkowym bogactwie i potencjale. Dlaczego zatem tak jest? Na taki stan rzeczy składa się wiele wątków wśród których 3 elementy wydają się wiodące.
– Jakie to elementy?
– Pierwszy to poziom sprawowanej funkcji przez starostów i ich zaplecza politycznego. Przykład pierwszy z brzegu, systematyczna obecność starostów na sesjach Rady Gminy Ciechocin mająca na celu zaognienia i różnicowanie społeczeństwa gminy. Nie wiem czy panowie starostowie mają świadomości swojego postępowania i działania polegającego na tworzeniu konfliktu oraz łamaniu dobrego obyczaju. Starożytni powiadali, że nie wszystko co dozwolone jest godziwe. Dzielenie społeczeństwa, które oddało na tych panów swój głos wyborczy, to rzeczywiście wyjątkowej klasy mizeria, nie sposób jedna myślą, jedną wrażliwością tego ogarnąć. Niestety sposób sprawowania władzy powoduje, że społeczeństwo gminy Ciechocin jest zawiedzione i rozczarowane egoistycznym działaniem panów starostów. Wydaje się, że tematy pozostające w zakresie obowiązków zarządu powiatu wykraczają poza możliwości ich zrozumienia. Kolejny element wynika ze swoistego prowadzenia polityki przez burmistrza Kowalewa Pomorskiego. Po pierwsze w perspektywie 2014-2020 urząd marszałkowski przeznaczył środki dla powiatów w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych (ZIT). Wymóg jest taki, żeby wszystkie gminy na czele ze starostwem przygotowały spójną strategię rozwoju powiatu. I co dzieje się? Gmina Kowalewo Pomorskie opuszcza nasz powiat i przyłącza się do budowy strategii z gminami powiatu toruńskiego. Egoistyczne i niezrozumiałe postępowanie burmistrza Kowalewa nie tylko osłabia pozycję naszego powiatu, ale przede wszystkim wpływa destrukcyjnie na wspólnotowość i pozycję powiatu golubsko-dobrzyńskiego w województwie. Jest to smutne, że pan burmistrz, który jest samorządowcem od ponad ćwierć wieku nie potrafi przemóc się, żeby w swoim działaniu oprócz swojej gminy zauważać potrzeby wzmacniania powiatu. Konfucjusz mówił, że wdzięk jest przydatny ale nie najważniejszy. Jest ornamentem rzeczy, a nie istotą. Cóż, niestety często myślenie krytyczne szczególnie w świecie polityki jest rzadkością.
– A trzeci element?
– Trzeci aspekt jest związany z powołaniem Golubsko-Dobrzyńskiej Organizacji Turystycznej (GDOT). Inicjatorem tej idei był m.in. ówczesny starosta Wojciech Kwiatkowski i poszczególni samorządowcy. Nasza ideą było, żeby powiat golubsko-dobrzyński, który posiada ogromny potencjał turystyczny i kulturowy stworzył organizm zajmujący się jego ożywieniem i rozwojem. Szukaliśmy impulsu dla rozwoju gospodarczego powiatu poprzez nadanie turystyce odpowiedniej wagi. I co się dzisiaj okazuje? We wrześniu tego roku w Szafarni z okazji 5-lecia GDOT odbyła się debata na temat potrzeb i dalszych kierunków rozwoju. Niestety podczas tej debaty nie było zarówno pana starosty jak i pana burmistrza, przedstawicieli dwóch najważniejszych samorządów. Nie rozumiem tej sytuacji ponieważ uważam, ze głównym koordynatorem i animatorem powinni być właśnie oni. Martwi mnie to, że powiat i miasto o tak bogatej historii, tradycji, o tak głębokiej kulturze i potencjale nie wykorzystuje najważniejszej organizacji. Tracą na tym również gminy wiejskie. Nie można opierać działalności GDOT na wolontariacie. Bez pomieszczeń, etatów i bez narzędzi ten młody zarząd organizacji za dużo nie podziała. Ja i tak jestem pełen uznania dla tej młodzieży, że mają w sobie tyle pasji i bezinteresowności. Szkoda takiego zaniechania, silna organizacja turystyczna to recepta na sukces. Widać wyraźnie, że żyjemy w czasach płynących szybko, ale płytkich jak strumyk. W takiej małej wodzie są małe rybki. Nasze powiatowe życie przypomina mi stojącą kałużę. Jeśli znajdzie się w niej karp, to musi zginąć. Udusi się. Smutne niestety.
– Czyli podsumowując naszą rozmowę…
– Moim skromnym zdaniem, uważam, że jeśli nie podniesie się poziom zarządzania powiatem, jeśli burmistrz Kowalewa Pomorskiego nie zrozumie, że powiat to wspólnota a nie folwark, a lekceważące podejście do organizacji turystycznej nie ulegnie zmianie, trudno będzie nam szukać sukcesu na silny powiat. Oczywiście to tylko część tematów. Niestety w naszym powiecie w dalszym ciągu wspólnotowość, kreatywność przegrywa z egoizmem i małymi interesikami. Zachęcam żebyśmy o naszych sprawach rozmawiali w sposób otwarty, żeby nasz świat nie był komedią tych co myślą, a tragedią dla tych co czują. Żebyśmy nie czuli się swobodnie jedynie w świecie aluzji, paradoksu, odmiennego zdania i ironii.
– Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie