
W niedzielnym pożarze w Nowej Wsi doszczętnie spłonął drewniany dom. Na szczęście trzyosobowa rodzina nie ucierpiała, bo mieszkańcy w porę wybiegli na zewnątrz, ale z dobytku nic nie udało się uratować
Do tragedii doszło 7 stycznia po godzinie 16.00. Pożar zauważył gospodarz domu. Natychmiast zaalarmował żonę i 9-letniego synka. Wszyscy, tak jak stali, wybiegli na zewnątrz i wezwali straż pożarną.
– Po przybyciu na miejsce zastaliśmy objęty pożarem cały dom oraz część dachu – mówi mł. bryg. Karol Cachnij z Państwowej Straży Pożarnej w Golubiu-Dobrzyniu. – Natychmiast rozpoczęliśmy akcję. Dom gaszono dwoma prądami wody, która była dowożona przez dojeżdżające na miejsce zastępy OSP. Po częściowym stłumieniu płomieni przystąpiono do usuwania spalonych i grożących zawaleniem elementów konstrukcyjnych.
Po rozebraniu pozostałości spalonego dachu, strażacy do późnych godzin nocnych dogaszali dom.
– Akcja trwała do godziny 23.20 – dodaje Cachnij. – Strażacy przewietrzyli budynek, a właściwie to, co z niego zostało oraz usunęli na zewnątrz spalone elementy wyposażenia wnętrza. Sprawdzono też za pomocą kamery termowizyjnej poszczególne pomieszczenia i zlokalizowane zarzewia ognia dogasili prądem wody.
Na miejsce przybyła też policja, która przeprowadziła czynności dochodzeniowe.
– Wstępnie ustalono, że przyczyną pożaru prawdopodobnie była wada urządzeń grzewczych, zajęło się tuż przy kominku, jednak to wstępne ustalenia – mówi Karol Cachnij.
W działaniach brały udział trzy zastępy JRG Golub-Dobrzyń oraz Ochotnicza Straż Pożarna z: Ciechocina, Nowej Wsi, Elgiszewa, Miliszew i Działynia. Łącznie 41 strażaków. Pogorzelcami natychmiast zajęli się mieszkańcy wsi, którzy zaoferowali nocleg i przynieśli ciepłą odzież.
– Byłem na miejscu podczas akcji, to był bardzo duży pożar – mówi sołtys wsi Kazimierz Kowalski. – Chyba największy jaki dotknął naszych mieszkańców. Dotychczas to mieliśmy małe pożary, drobne zdarzenia np. pożary słomy. Ta tragedia jest ogromna.
– W nocy nie zdawaliśmy sobie sprawy z rozmiaru tej tragedii – mówi mieszkanka Nowej Wsi. – Już wtedy była przerażające ta ilość jadących wozów strażackich i ten wielki pożar. Jęzory ognia dosłownie wychodziły z tego domu. Jednak dopiero dziś, kiedy za dnia zobaczyliśmy ogrom zniszczeń, dotarło do mnie, że ta rodzina straciła wszystko.
W poniedziałek na miejscu pojawili się też pogorzelcy, by ocenić straty.
– Wszystko się spaliło, wszystko – powtarzał chodzący po podwórku gospodarz. – Dom, meble, wyposażenie, książki, zabawki i rzeczy syna. Nie mam też dokumentów.
Do pomocy od razu zabrali się pracownicy Urzędu Gminy Ciechocin. Udzielono wsparcia w kwestii uzyskania duplikatów, nowego dowodu osobistego. Poszkodowani mieszkańcy mogli też liczyć na porady, jak po kolei załatwiać wszelkie formalności.
– Jako sołectwo też postaramy się pomóc – dodaje sołtys Nowej Wsi. – Jeśli będzie potrzeba dodatkowych rąk przy rozbiórce zgliszczy, to się zmobilizujemy. Pomożemy, wszyscy pójdą. Dziś już dziękuję wszystkim za mobilizację, tym którzy dali nocleg czy odzież. Szczególnie dziękuję strażakom za ich walkę z żywiołem.
Słowa współczucia i uznania kieruje również włodarz gminy.
– Jest mi niezmiernie przykro z powodu zaistniałego nieszczęścia – mówi wójt gminy Ciechocin Jerzy Cieszyński. – Współczuję mieszkańcom tego domu. Oczywiście gmina w miarę możliwości i potrzeb udzieli pomocy. Strażakom biorącym udział w akcji składam podziękowania za ich poświęcenie i bohaterską akcję.
Pogorzelcom jest potrzebne praktycznie wszystko. Wszystkim ludziom dobrej woli, którzy chcą pomóc, podajemy numer kontaktowy: 662 061 319.
Tekst i fot. (nał)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie