
We wtorek 24 lipca wzdłuż Strugi Młyńskiej (Trynki) rozpoczęła się likwidacja stanowisk Barszczu Sosnowskiego. Poparzenia, ropne pęcherze gojące się nawet kilka lat, bóle głowy i nudności – tak może skończyć się bezpośredni kontakt z „zemstą Stalina”
Barszcz Sosnowskiego to problem występujący na obszarze całej Polski. Do kraju trafił w latach 70. XX wieku z ZSRR jako dar Instytutu Uprawy Roślin im. Wawiłowa w Leningradzie. Barszcz wzbudził niemałe zainteresowanie, ze względu na wysoką zawartość składników pokarmowych, zwłaszcza białka i węglowodanów. Niedługo później był już uprawiany na terenie PGR-ów jako tania pasza dla zwierząt.
Jest to największa w Polsce roślina zielna. Przypomina przerośnięty koper, może dorastać nawet do 4,5 m wysokości z baldachami kwiatowymi o szerokości do 60 cm. Średnio 40 tysięcy nasion jest w stanie wydać tylko jedna roślina. Zawarte w wodnistym soku oraz w wydzielinie włosków gruczołowych związki kumarynowe w kontakcie ze skórą i w obecności światła słonecznego powodują oparzenia II i III stopnia i utrzymujący się kilka dni stan zapalny.
Na terenie nadleśnictwa Golub-Dobrzyń występuje na obszarze sześciu hektarów, wzdłuż strugi Trynki – również na terenach prywatnych. Nurt wody rozsiewa nasiona po terenie całej zlewni. Operacja usuwania barszczu w pobliżu cieku wodnego jest szczególnie czasochłonna i kosztowna. W tym roku nadleśnictwo wystąpiło o dofinansowanie z funduszu wojewódzkiego na walkę z Heracleum sosnowskyi.
– Rośliny nie będą wykaszane – mówi Iza Cichocka z Nadleśnictwa Golub-Dobrzyń. – Na obszarze jednego hektara będą stosowane iniekcje, czyli wstrzykiwanie bezpośrednio w korzeń każdej rośliny specjalnego środka chemicznego, który nie przeniknie w głąb gleby. Ze względu na wysokie koszta tego zabiegu, na pozostałym obszarze zostanie przeprowadzone zbieranie kwiatostanów.
Głównym problemem są nasiona, które w glebie mogą być aktywne nawet do pięciu lat.
– Wykaszanie nie przynosi żadnych wymiernych efektów, a wręcz przeciwnie. Chodzi o to, aby nie dopuścić do rozsiania – dodaje Cichocka. – Z tego powodu zwalczanie barszczu ma sens tylko wtedy, gdy jest ono przeprowadzone na całym obszarze jego występowania. Efektów w tym roku nie będzie jeszcze widać, ale konieczna jest wielosezonowa walka, aby całkowicie powstrzymać rozsiewanie.
Co zrobić jeśli natkniemy się na Barszcz Sosnowskiego? Jeśli podejrzewamy, że mieliśmy styczność z chwastem, należy dokładnie przemyć miejsca kontaktu wodą z mydłem i jak najszybciej skontaktować się z lekarzem. Pamiętajmy również o unikaniu słońca przez dwa dni – poddanie skóry działaniu promieni słonecznych zwiększy stan zapalny i spowoduje powstanie bardziej widocznych blizn. Oczywiście najlepiej trzymać się od niego z daleka, a miejsce występowania zgłosić do urzędu gminy lub nadleśnictwa.
Tekst i fot.
Krzysztof Pokrętowski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie