Reklama

O trudach pracy ratownika medycznego w Golubiu-Dobrzyniu

25/01/2019 10:19

13 ratowników medycznych ma do dyspozycji 5 karetek. Prowadzą działania nie tylko na terenie miasta i powiatu, nierzadko ratując ludzkie życie. Ale pracę utrudniają im np. zbyt pochopne zgłoszenia. Ratownicy ze Szpitala Powiatowego w Golubiu-Dobrzyniu tylko w 2018 roku mieli prawie 3 tysiące wyjazdów

Wypadki domowe, zdarzenia drogowe, wezwania do sytuacji nagłych, do pacjentów – na brak pracy członkowie Zespołów Ratownictwa Medycznego golubskiego szpitala na pewno nie mogą narzekać. Miniony rok był dla nich jeszcze cięższy niż choćby poprzedni, bo liczba wyjazdów wciąż rośnie. Z czego to się bierze?

– Ilość wyjazdów w stosunku do lat poprzednich wzrosła. Wcześniej było ich 2400-2700. Wzrost tej liczby wiąże się głównie ze zniesieniem tzw. rejonizacji ambulansów ratownictwa medycznego. Wcześniej ambulanse poruszały się w rejonie swojego powiatu, a tylko w wyjątkowych sytuacjach udzielały pomocy w powiatach ościennych. W tej chwili nie ma żadnych granic. Po prostu zespół ratownictwa będący najbliżej wezwania jest wysyłany przez dyspozytora z Torunia, który śledzi każdy ambulans za pomocą GPS-a. W związku z tym dość znacznie wzrosła ilość naszych interwencji na terenie powiatu wąbrzeskiego, toruńskiego i rypińskiego. W założeniach chodzi o szybszy dojazd do miejsca wezwania, co bezpośrednio ma wpłynąć na wzrost naszego bezpieczeństwa w chwili nagłego zagrożenia zdrowia lub życia. Podkreślam wyraz nagłego, ponieważ niestety dość duży procent naszych interwencji tak naprawdę nie powinno do nas wpływać – mówi Rafał Fałkowski, ratownik medyczny z Golubia-Dobrzynia.

Otóż wybór szpitala należy tylko i wyłącznie od dyspozytora medycznego, oczywiście w porozumieniu z kierownikiem zespołu wyjazdowego. 

Zazwyczaj kieruje on ambulans do najbliższego szpitala, w którym chory otrzyma adekwatną pomoc. Pacjent chirurgiczny jedzie do najbliższego szpitala z oddziałem chirurgicznym, kardiologiczny na najbliższą kardiologię itp. Wyjątkiem są sytuacje z pacjentami, po których przylatuje pogotowie lotnicze, bo wtedy to ono decyduje o miejscu, do którego trafia chory. Jak zapewnia w rozmowie z CGD Rafał Fałkowski, szpital w Golubiu-Dobrzyniu na pewno niczym nie ustępuje sprzętowo innym podobnym placówkom. Ilość oddziałów szpitalnych w naszym mieście, a także liczba zabiegów na nich wykonywanych, jego zdaniem często przewyższa inne szpitale powiatowe.

Ale prawdziwą plagą utrudniającą pracę ratownikom medycznym są zbyt pochopne wezwania karetek. Potrafimy dzwonić z błahostką, często nie zdając sobie sprawy, że absorbujemy uwagę załogi, która w tym samym czasie może być potrzebna bardziej w innym miejscu. Tylko w 2018 roku golubscy ratownicy mieli 1198 zbędnych wyjazdów!

– Ilość wyjazdów niepotrzebnych niestety jest bardzo wysoka. Wyjazd niepotrzebny to taki, w którym nawet jeśli ambulansu ratownictwa medycznego nie pojawiłby się u chorego to i tak zupełnie nic złego by mu się nie stało. Często ludzie traktują nas jak lekarza rodzinnego na kółkach. Wzywają do przeziębień, temperatur czy po prostu złego samopoczucia lub bólów nogi od 2-3 tygodni. Zdarza się, że mówią nieprawdę, chcąc jechać do szpitala „na badania”. Niechlubni rekordziści w 2018 roku wzywali ambulans po 15-20 razy. Załogi ambulansów nie wystawiają recept, nie wypisują zwolnień lekarskich, zaświadczeń, itp. W liczbie prawie 1200 wyjazdów jest też bardzo duża ilość osób będących pod wpływem alkoholu, którym poza nadmierną ilością trunków nic nie dolega. Co można powiedzieć, żeby zbyt pochopnie nie wzywano zespołów ratownictwa medycznego? Osoby dzwoniące zbyt pochopnie, niech pomyślą, że za chwilę może wydarzyć się wypadek lub stanie się coś nagłego ich matce, dziecku, małżonkowi, a karetki nie ma, bo jest pochłonięta niepilnym zdarzeniem w innym miejscu – dodaje Rafał Fałkowski.

Nieodzownym elementem pracy ratownika medycznego jest praca przy różnego rodzaju nieszczęśliwych zdarzeniach. Jak wyjaśnia nasz rozmówca, wypadek to nie tylko zderzenie samochodów na drodze. – Wypadki najczęściej zdarzają się w domu. Są to wszelkiego rodzaju urazy głowy, urazy kończyn. W ponad 50 % powodem takich zdarzeń jest używanie zbyt dużych ilości alkoholu. Niestety w wyniku wypadków kilka osób rocznie w naszym powiecie traci życie. Zazwyczaj są to ofiary wypadków samochodowych. Na szczęście coraz więcej osób, przypadkowych świadków, stara się do momentu przyjazdu służb zawodowych udzielać pierwszej pomocy przedszpitalnej. To znacznie zwiększa szanse na przeżycie człowieka znajdującego się w chwili nagłego zagrożenia życia. Bardzo cieszy fakt, że większość z tych świadków udzielających pomocy, to osoby młode do 30. roku życia, których świadomość i umiejętność niesienia pierwszej pomocy jest bardzo duża, dzięki zajęciom w szkołach lub w czasie kursów na prawo jazdy – mówi Fałkowski.

Gdy chodzi o ludzkie życie, ważny jest czas. Średni czas dojazdu zespołu ratownictwa medycznego w mieście to 6-7 minut, poza miastem to 12 minut. Jest to normalna średnia krajowa. Dużo zależy od pory roku i aktualnych warunków atmosferycznych. Oczywistym jest, że np. w czasie gołoledzi lub śnieżycy czas dojazdu może się 3-4-krotnie wydłużyć. Jest to czas liczony od miejsca stacjonowania do miejsca wezwania, ale jeśli ambulans jest w innym miejscu, przy innym wezwaniu, to czas oczekiwania także może ulec znacznemu wydłużeniu. Dlatego ważne jest wzywanie z rozsądkiem.

Ale niestety pochopne wezwania to niejedyne negatywne zjawisko, z którym muszą się zmagać ratownicy. Otóż szczególnie w okresie świąt zdarza się, że rodziny dosłownie pozbywają się osób starszych. Trudno sobie to wyobrazić, ale taka jest prawda. – Czy „pozbywamy się” seniorów, bo nam zawadzają w święta? Tak. Po prostu przeszkadzają, bo trzeba się opiekować, doglądać itp. Niestety zdarzają się osoby agresywne w stosunku do ekip zespołów ratownictwa medycznego, jeśli takiej osoby starszej nie chce się zabrać do szpitala, bo po prostu nie ma takiej potrzeby. Co można powiedzieć o takim zjawisku? Brak słów, ot tyle. Czy my na starość chcielibyśmy być traktowani jak śmieć – ostro reaguje na tego rodzaju patologie golubski ratownik medyczny.

Jak podaje nam Rafał Fałkowski, obecnie nasz szpital jest posiadaczem 5 ambulansów. ZRM typu „S” stacjonuje w Golubiu-Dobrzyniu, ZRM „P” w Kowalewie Pomorskiem. Poza tym jest zespół transportowy „T”, czasami w przypadku dalekich dodatkowych transportów drugi zespół „T” i jedna karetka na zastępstwo w razie awarii któregoś z samochodów. Zatrudnionych jest ogółem 13 ratowników medycznych (3 ratowników ma wykształcenie wyższe magisterskie, 8 wyższe licencjackie, 2 średnie medyczne). Poza tym jest 4 kierowców i kilku lekarzy. W każdej chwili, biorąc pod uwagę wszystkie ambulanse, na dyżurze znajduje się 5 ratowników medycznych, 2 kierowców i 1 lekarz – łącznie 8 osób.

– Jeśli chodzi o zabezpieczenie powiatu na odpowiednim poziomie to wystarcza. Zresztą ilość ambulansów nie zależy od naszego szpitala. Ilość ekip ratownictwa medycznego i ich rozmieszczenie leży w gestii właściwego wojewody. To on decyduje gdzie i jakiego typu ZRM ma się znajdować – wyjaśnia Fałkowski.

Oczywiście nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej. Czego więc najbardziej potrzeba naszym ratownikom? – O pieniążkach nie będę wspominał, bo to zbyt oczywiste. Współpraca z prezesem szpitala jest naprawdę dobra. Także poprzednia kierownik pogotowia Krystyna Uzikowska ma bardzo duży pozytywny udział w tym jak teraz funkcjonuje nasza jednostka. Sprzęt w ambulansach mamy naprawdę dobry. Zresztą wymogi sprzętowe określają odpowiednie przepisy, a wyposażenie ambulansu w Golubiu-Dobrzyniu, Warszawie czy Zakopanym jest identyczne. Oczywiście zawsze można mieć więcej, lepsze, nowsze, ale ceny takich rzeczy są bardzo wysokie. Serce karetki, czyli defibrylator to kwota 90 tys. zł. Respirator 50 tys. Nosze 35 tys. Ssak 15 tys. A to tylko niewielka część rzeczy w ambulansie. Poza tym najważniejsza jest empatia nas wszystkich, nas jako społeczeństwa. Krzyki, wyzwiska nic nie pomogą, a jedynie utrudniają nam pracę. My wiemy co robić, tylko po prostu nam nie przeszkadzajcie i nie wzywajcie pogotowia bezpodstawnie – podsumowuje Rafał Fałkowski.

Jak widać praca ratownika medycznego jest nie tylko bardzo odpowiedzialna, ale i trudna. Co gorsza te trudności często stwarzamy my sami. Pamiętajmy więc, aby w każdej sytuacji próbować ułatwiać pracę medykom, a przynajmniej jej nie utrudniać. W końcu prędzej czy później niemal każdy z nas lub ktoś z naszych bliskich będzie potrzebował ich pomocy.

(ak), fot. Ratownictwo Medyczne Powiatu Golubsko-Dobrzyńskiego

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do