Reklama

Węgorzy nie łowimy, więc co?

01/07/2015 11:47

Druga połowa czerwca to zazwyczaj dość trudny okres dla wędkarzy jeziorowych, bo węgorzy łowić już nie wolno. Leszcze jeszcze nie biorą, bo są po tarle, a liny właśnie zaczęły okres godów. Co nam pozostaje?

W czerwcu 2010 r. zostało opublikowane rozporządzenie Ministra Rozwoju Rolnictwa i Wsi z 11 czerwca 2010 roku, które wprowadziło ustawę o objęciu węgorza okresem ochronnym. Trwa on od 15 czerwca przez miesiąc. Węgorze nie trą się w naszych łowiskach, tylko w morzu, skąd więc potrzeba przyjęcia takich przepisów? Kierując się zaleceniami Komisji Rybołówstwa Parlamentu Europejskiego w sprawie podjęcia działań mających na celu ochronę populacji węgorza europejskiego, Polska wraz z innymi krajami UE, na terytorium których w warunkach naturalnych ten gatunek występował lub występuje, została zobowiązana do nadzorowania go. Wędkarze mają praktyczne wytłumaczenie tej sytuacji: w tym okresie rozpoczyna się i trwa tarło uklei. Tysiące, a może i miliony tych  malutkich perełek wchodzą na płycizny. Stają się wtedy najłatwiejszą zdobyczą. Węgorze masowo podchodzą pod brzegi, by najeść się do syta. Jest to czas, w którym złowienie tych smacznych ryb to przysłowiowa „bułka z masłem”.
Na okonie i szczupaki
Co więc łowić w drugiej połowie czerwca? Okonie i szczupaki, oczywiście. Gdzie ich szukać? Tam, gdzie mają najwięcej pokarmu, czyli gdzie przebywa i żeruje drobnica. Małe rybki żywią się planktonem. Jest go w jeziorze najwięcej w najcieplejszych częściach zbiornika. Maj i pierwsza połowa czerwca były stosunkowo chłodne w tym roku, jest to dość istotne. Należy szukać szczupaków i okoni w ciepłych i nasłonecznionych zatokach. Dobrze, jeśli miejsce jest dodatkowo osłonięte przez wysokie drzewa. To sprawia, że nie ma tam dużych fal, które powodują mieszanie ciepłej wody z płytkiej zatoki z wodą zimną z głównej części zbiornika. W takim miejscu jest z pewnością mnóstwo drobnicy i są też – w ślad za nią – szczupaki i okonie.
Łowimy sposobem
Drapieżniki te ukrywają się zawsze w roślinności przybrzeżnej lub stoją „przymurowane” do dna. Wtedy łatwiej jest im zaatakować przepływającą obok ofiarę lub wystrzelić w górę z dna i schwytać rybkę przepływającą pod powierzchnią. Należy zatem powoli ciągnąć sztuczną przynętę tuż przy pasie trzcin i lilii wodnych. Można też przeczesywać zatokę starając się, by nasza przynęta płynęła jak najgłębiej i była prowadzona bardzo powoli. Drapieżnik po pierwsze musi mieć czas na skierowanie swojej sylwetki w stronę przynęty i atak. Po drugie, atakuje przede wszystkim ofiary, które są łatwe do złapania, a więc ranne lub chore, bo te przecież nie poruszają się zbyt żwawo.
Okonie mają doskonały wzrok i nie dadzą się nabrać na przynętę ciągniętą przez grubą i widoczną żyłkę czy plecionkę. Żyłka 0,16-0,18 w zupełności wystarczy, jeśli mamy dobrze wyregulowany hamulec kołowrotka. A jako przynęty sprawdzą się tzw. paprochy, czyli bardzo drobne gumki. Mogą też być małe blaszki lub woblerki. Lepiej nie używać stalek, bo okonie je widzą. Wystarczy nam mała agrafka bądź przypon przezroczysty na okonie.
Na szczupaki najlepsze są duże obrotówki lub wahadłówki, udające rybę płynącą w dziwny sposób jakby była chora lub ranna. Tu stalowy przypon i mocna żyłka lub plecionka jak najbardziej wskazane, bo może nas zaatakować metrowy szczupak, ryba sezonu albo nawet życiówka i co wtedy? Musimy mieć zatem mocny sprzęt i koniecznie duży podbierak. Nie zapomnijmy o dobrym wyregulowaniu hamulca.
Doskonałą i skuteczną metodą na drapieżniki jest też żywcówka. Spławik powinien być raczej mały, by rybka stanowiąca przynętę pływała i penetrowała jak największy obszar jeziora. Zatem może jutro na drapieżnika? Może będzie wreszcie ten upragniony metrowiec... Koniecznie spróbujmy! Połamania kija!
(mr), fot. Atlas Ryb

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do