Reklama

2.400 zł na dobę to za mało?

02/09/2021 10:23

W jeden dzień zarabiają tyle co niektórzy przez cały miesiąc. Mowa o lekarzach na kontrakcie w nocnej pomocy lekarskiej przy szpitalu w Golubiu-Dobrzyniu. Zarobki zderzamy z jakością ich pracy.

– Był zły, że mu przeszkadzam. Powiedział: przychodzicie z głupotami, zamiast poczekać do rana i udać się do lekarza rodzinnego – opowiada pani Agnieszka z Golubia-Dobrzynia.

Ale od początku. W połowie lipca, wieczorem, dwuletnia córka pani Agnieszki źle się poczuła. Okazało się, że miała 38 stopni gorączki. – Podałam jej więc lek przeciwgorączkowy – opowiada matka. – Ale w nocy wstałam, by jeszcze sprawdzić jak czuje się córka. Miała aż 40,1 stopnia. Natychmiast podałam ponownie paracetamol i pojechałam do nocnej opieki lekarskiej, bo pierwszy raz miała tak wysoką gorączkę. I po prostu wystraszyłam się.

Była 4 rano. Jak relacjonuje nasza Czytelniczka, lekarz nie był zadowolony, że kobieta go obudziła. Opowiedziała całą sytuację, że gorączka była niewielka, ale potem nastąpił nagły, nocny skok, że nie chciała czekać do rana na rodzinnego. Lekarz zmierzył gorączkę. która już zdążyła nieco spaść po podaniu przez matkę paracetamolu.

– Cały czas na mnie krzyczał, że skoro gorączka spadła, to po co przyszłam. Krzyczał nawet, gdy badał córkę. Mi również w końcu puściły nerwy. Uniosłam się. Poprosiłam o podanie jego nazwiska, bo nie posiadał identyfikatora – opowiada pani Agnieszka. – Powiedział, że nie musi się przedstawiać. Wyrzucił mnie z gabinetu, bez diagnozy i dalszych wskazówek postępowania z dzieckiem.

Skarga

Kobieta poszła do pielęgniarki, zapytać o nazwisko lekarza, ta jednak odmówiła, bo „skoro lekarz nie podał, to ona też tego nie zrobi”. Lekarz straszył również wezwaniem policji. – Nawet mnie to ucieszyło, bo wówczas zostałby wylegitymowany – opowiada pani Agnieszka. Policji jednak nie wezwano, a kobieta poznała dane lekarza, dopiero otrzymując wypis z wizyty. Widniała na nim adnotacja, że „matka była agresywna”.

– Złożyłam skargę na lekarza za chamskie zachowanie wobec pacjenta oraz brak rozpoznania i jakichkolwiek wskazówek co do dalszego postępowania z córką – mówi kobieta – zarówno do dyrektora ds. medycznych szpitala w Golubiu-Dobrzyniu jak i rzecznika odpowiedzialności zawodowej Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej.

Matka czeka na odpowiedź. Jak nas poinformował Rzecznik Praw Pacjenta, lekarze mają obowiązek noszenia identyfikatorów.

Reprymenda

Dyrektor ds. medycznych szpitala w Golubiu-Dobrzyniu zapewnia, że każdy lekarz pracujący na oddziale taki identyfikator posiada. – Zamówiliśmy je dla wszystkich lekarzy na etacie – mówi Zbigniew Mężykowski, dyrektor ds. medycznych, ale przyznaje, że inaczej jest w przypadku lekarzy pracujących w nocnej opiece na tzw. kontrakcie.

Kontraktowi mają własną firmę i to oni odpowiadają za siebie, to oni powinni znać przepisy, kupić sobie identyfikator i go nosić. Jak nam się udało ustalić, dyrektor szpitala w Golubiu-Dobrzyniu jest już po rozmowie z lekarzem.

– Otrzymał ode mnie upomnienie. Kwestią sporną jest wymiana zdań między nim, a matką. Nie chcę w to wnikać, bo mamy słowo przeciwko słowu. Wydaje się, że obojgu puściły nerwy. Jednak bezsporny pozostaje fakt, że lekarz nie miał identyfikatora i odmówił podania danych, a to niedopuszczalne – informuje Z. Mężykowski.

Dyrektor znalazł bardzo dobre rozwiązanie, aby taka sytuacja się już nie powtórzyła. Od teraz podczas dyżurów informacja o tym kto ma dyżur, będzie widniała na tablicy przy gabinecie lekarza.

Lekarz przeprasza

Lekarz, któremu puściły nerwy, przyznaje, że mógł zachować się inaczej. – Nałożyło mi się tu kilka spraw. Byłem zmęczony, lekarz też człowiek. Dałem się sprowokować – mówi medyk (dane lekarza do wiadomości redakcji – AC). – Mogłem policzyć do dziesięciu i zrozumieć, że druga strona miała prawo do zdenerwowania. Jednak proszę mi wierzyć, że ludzie niekiedy przychodzą w nocy z tak błahymi sprawami, że... ehhh szkoda gadać.

Ocenę zachowania lekarza pozostawiamy naszym Czytelnikom. Chcielibyśmy jednak poinformować, że lekarz na kontrakcie w szpitalu w Golubiu-Dobrzyniu, przyjmując na dyżurze w nocnej opiece, otrzymuje stawkę od 80 do 100 złotych netto za godzinę. Ta niższa stawka obowiązuje przy 12-godzinnych dyżurach w ciągu tygodnia. Za pół dnia lekarz zgarnia wówczas 960 zł. Przy weekendach lekarze kontraktowi biorą zazwyczaj 24-godzinne dyżury odpłatne po 100 zł netto za godzinę. Czyli doba dyżuru to 2.400 zł netto. Aż chciałoby się powiedzieć, że za taką stawkę lekarz powinien przyjąć nawet skaleczenie palca z uśmiechem na ustach.

Aneta Czyżewska, fot. archiwum

Kontraktowy zawrót głowy

Lekarze na kontraktach zakładają działalności gospodarcze i świadczą usługi dyżurów w różnych szpitalach. Jeżdżą od szpitala do szpitala. Z dyżuru na dyżur. A że lekarzy brakuje, to szpitale nie mają wyjścia, muszą więc windować zarobki lekarzom, by zapewnić mieszkańcom opiekę zdrowotną w nocy i na weekendy. Dochodzi do absurdu. 24-godzinny dyżur całodobowy, tzw. dniówka z nocką, kosztuje szpital 2.400 zł netto. Tyle wpada do kieszeni lekarza za jeden dzień pracy. Ile dyżurów jest w stanie „obskoczyć” kontraktowy po różnych szpitalach w ciągu miesiąca? Ciężko powiedzieć. Ale nawet gdy mamy do czynienia z lekarzem, który się nie przemęcza i dyżuruje co trzeci dzień, a więc pracuje tylko 10 dni w miesiącu, to zarabia 24.000 miesięcznie. Żyć nie umierać. W imieniu pacjentów chcielibyśmy przypomnieć, że to podatnicy płacą takie stawki.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do