Reklama

Do szkoły bez opieki

24/09/2015 08:20

Rodzice pięcio- i sześciolatków z gminy Kowalewo Pomorskie alarmują – dzieci jeżdżą do szkoły same, bez opiekunki, z kierowcą, który – ich zdaniem – prowadzi bardzo niebezpiecznie. Czy coś musi się stać, żeby sytuacja się zmieniła?

Z Lipienicy, Chełmonia, Chełmońca, Gapy dzieci chodzące do „zerówki” i pierwszej klasy Szkoły Podstawowej w Kowalewie Pomorskim dowozi i odwozi do domów autobus KPTS. Za podróż płaci gmina. Kurs jest w ramach przewozów otwartych, to znaczy, że na tej trasie wsiąść do autobusu może każdy. Dzieciom nie towarzyszy żadna osoba odpowiedzialna za ich bezpieczeństwo. 

O sytuacji zawiadomiło nas kilkoro rodziców, których pociechy – w większości po raz pierwszy – z początkiem września zaczęły jeździć do szkoły. Dodajmy – dzieci pięcio- i sześcioletnich, za małych na samodzielną podróż. 

– Zdarzało się na przykład, że kierowca ruszał, zanim dzieci usiadły, więc się przewracały. Jeździły same, więc baliśmy się o ich bezpieczeństwo. Próbowaliśmy interweniować w tej sprawie już w zeszłym roku u dyrektora szkoły i w urzędzie miasta i gminy. Bezskutecznie. – mówi mama 6-latka. – Usłyszeliśmy wtedy, że mamy wchodzić do autobusu i sadzać dzieci, wysiąść i dopiero wtedy autobus ruszy.

Chciał wysiąść wcześniej

Rodzice boją się o bezpieczeństwo swoich pociech i podają przykłady: – Syn mówi, że starsze dzieci zaczepiają młodsze, poszturchują, pytają, czy mają pieniądze – skarży się jedna z mam. – Mój syn jeździ do szkoły dopiero od początku września. Niedawno chciał wysiąść wcześniej, nie na naszym przystanku. Zatrzymała go jedna z koleżanek. Kierowca przecież nie zna wszystkich dzieci, szczególnie na początku roku szkolnego, skąd ma wiedzieć, które dziecko gdzie mieszka? – opowiada mama pięciolatka.

Rodziców bulwersuje fakt, że dzieci jeżdżą same. Mówią, że maluchom do głowy przychodzą różne rzeczy, ciężko im usiedzieć w miejscu. W samochodzie jeżdżą jeszcze w fotelikach, przypięte pasami, a w autobusie mogą swobodnie wstawać, chodzić. Wystarczy ostrzejsze hamowanie, zakręt czy wyboje na drodze – dziecko się przewróci, potłucze. 

Inna z mam niepokoi się również tym, że do autobusu może wsiąść każdy. – Czy to wiadomo, kto jeździ? Moja córka jest ufna. Wystarczy, że ktoś zaproponuje jej słodycze, obieca coś ciekawego pokazać – i dziecko pójdzie z obcym. O takich wypadkach przecież się słyszy. Gdyby była w autobusie osoba odpowiedzialna za dzieci, na pewno byłabym spokojniejsza – mówi.

Na początku września rodzice podpisali oświadczenia, że są świadomi faktu, iż szkoła nie ponosi odpowiedzialności za bezpieczeństwo dzieci w drodze do i z szkoły. Oddali je w szkole. Teraz zastanawiają się – na kim właściwie spoczywa odpowiedzialność za ich dzieci? Tym bardziej, że mają sporo do zarzucenia kierowcy autobusu. Twierdzą, że jeździ bardzo niebezpiecznie.

– Chodzi nam tylko o to, żeby dzieci były bezpieczne – mówią rodzice. – I zrobimy wszystko, żeby tak było. 

Starania rodziców popiera sołtys Chełmońca Zbigniew Zabielski i potwierdza: – Jestem emerytowanym policjantem i potwierdzam, że kierowca jeździ bardzo niebezpiecznie. Wielokrotnie byłem świadkiem tego, jak jechał 40 km/h środkiem jezdni, uniemożliwiając wyprzedzenie go. W innych sytuacjach przekracza prędkość. 

Szkoła nie odpowiada za dowóz

Rodzice poinformowali o sytuacji szkołę, jednak ta niewiele może zrobić. Jak tłumaczy dyrektor Benedykt Mroziński: – Zapewnienie dowozu leży w gestii władz gminy, a nie szkoły, dlatego jakiekolwiek zmiany tej sytuacji nie leżą w naszej kompetencji – mówi. Przyznaje, że skargi docierały do niego już rok temu. – Pracownik szkoły czeka na przystanku i przyprowadza dzieci do szkoły, pilnuje ich, kiedy wchodzą do autobusu i z niego wychodzą. Monitoruję sytuację, mój pracownik czasem się przejedzie autobusem, z gminy pracownicy również sprawdzają, jak wygląda sytuacja z tego, co wiem. Rozmawiałem z dziećmi, rozmawiała również nauczycielka – nie wydawały się być wystraszone, jedyne, o czym mówiły, to że autobus jedzie czasem szybko, ale to rzecz względna, może im się tak wydawać. Bezpieczeństwo dzieci jest dla mnie najważniejsze i absolutnie nie lekceważę problemu. Ale może rodzice zaplanowaliby dyżury i na zmianę jeździli z dziećmi? – zastanawia się dyrektor Mroziński.

– To nierealne – komentują propozycję dyrektora rodzice. - Możemy jechać z dziećmi do Kowalewa, ale potem jak wrócimy do domu czy dojedziemy do pracy? Poza tym – za bilety dzieci płaci gmina, dla nas to byłby wydatek, i to za cztery kursy – z dzieckiem do szkoły, do domu lub do pracy, potem odbiór dzieci i powrót z nim do domu – mówią. I dodają, że rozwiązaniem byłoby zatrudnienie opiekunki przez gminę, np. w ramach prac interwencyjnych, z dofinansowaniem z urzędu pracy. 

Rodzice zgłosili swoje zastrzeżenia również burmistrzowi Andrzejowi Grabowskiemu. Poprosiliśmy o jego komentarz, ale nie otrzymaliśmy do tej pory odpowiedzi.

Jedyne, co wiadomo, to to, że 8 września na stronie Urzędu Miasta i Gminy Kowalewo Pomorskie ukazał się apel, podpisany przez burmistrza, w którym czytamy m.in. „Zwracam się do rodziców z prośbą o natychmiastowe zgłaszanie do tut. urzędu wszelkich spostrzeżeń związanych z nieprawidłowościami na trasach dowozu uczniów do szkół. Każde jest szczegółowo analizowane, aby natychmiast reagować i wyeliminować przyczynę późniejszych problemów. Do tej pory nie odnotowaliśmy żadnego incydentu czy zagrożenia mogącego mieć wpływ na zdrowie i życie dzieci w autobusach.” Także 8 września rodzice zgłosili do burmistrza swoje pretensje

O obowiązek zapewnienia dzieciom opieki w trakcie dowozu do szkoły zapytaliśmy Ministerstwo Edukacji Narodowej. W piśmie przysłanym do redakcji rzecznik prasowy ministerstwa Justyna Sadlak wyjaśnia: „Gmina, która tak zorganizowała sieć szkół, że odległość między szkołą obwodową a domem dziecka przekracza 3 km dla uczniów klas I-IV szkoły podstawowej oraz 4 km dla uczniów klas V-VI szkoły podstawowej oraz uczniów gimnazjum, ma obowiązek:zorganizować przewóz uczniów i zapewnić opiekę lub pokryć koszty przejazdu środkami komunikacji publicznej (jeśli dziecko nie skończyło 7 lat musi zwrócić koszty przejazdu opiekuna dziecka środkami komunikacji publicznej).

Gmina ma do wyboru jedno z tych rozwiązań - albo decyduje się na pokrycie kosztów przejazdu dziecka środkami komunikacji publicznej, albo organizuje transport i opiekę w własnym zakresie (tzw. autobus szkolny).

Analogicznie sytuacja wygląda w przypadku dzieci pięcioletnich: droga do najbliższego przedszkola lub oddziału przedszkolnego nie może przekraczać 3 km. Jeśli przekracza, gmina ma obowiązek zorganizować bezpłatny transport i opiekę w czasie przejazdu albo zwrócić koszt przejazdu środkami komunikacji publicznej dziecka i opiekuna, jeśli dowożenie zapewniają rodzice.

W przypadku zastrzeżeń do działalności gminy, rodzice powinni zwrócić się do organu nadzoru nad jednostką samorządu terytorialnego, którą jest wojewoda”.

Rodzice dzieci zapowiedzieli, że zwrócą się z prośbą o wyjaśnienie sprawy do wojewody kujawsko-pomorskiej Ewy Mes. Jedna z mam zgłosiła już również zastrzeżenia dotyczące pracy kierowcy do KPTS.

Na życzenie rodziców nie podajemy ich personaliów.

Do sprawy wrócimy.

Agnieszka Boruszkowska

fot. Internet

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do