Jak urlop to oczywiście góry, a jak góry to bieg górski. – W tym roku los zesłał mnie na Gorce Ultra Trail. Wybrałem dystans 33 km, aby potem jeszcze przez tydzień mieć moc, chodzić po szlakach – relacjonuje Piotr Piskorski z EnDo Golub-Dobrzyń.
To był jeden z najtrudniejszy biegów w jakich brał udział. I nie dystans był tu miernikiem, a warunki i trasa. Ale przecież to bieg górski, więc wiadomo, że musiało być mocno...
– Obudziła mnie burza i ulewa ok. 6.00 rano, więc już nie kładłem się dalej spać, tylko przygotowałem sobie plecak i całe wyposażenie potrzebne do biegu. Do Ochotnicy Dolnej, bo tam było zlokalizowane biuro zawodów, start i meta, miałem ok. 35 km jazdy samochodem, więc na spokojnie o 8.00 wyjechałem z Bańskiej Niźnej i pomimo, że upłynęło parę godzin od pobudki, dalej lało i burza dawała o sobie znać co jakiś czas – mówi Piskorski.
Start o godzinie 10.00 w deszczu, a więc burza towarzyszyła przez pierwsze kilometry, które były bardzo trudne. Początek biegu to 8 km do góry na Lubań, gdzie znajduje się piękna wieża widokowa oraz punkt kontrolny, potem ostro w dół, po śliskich kamieniach i w błocie, co było jeszcze trudniejsze niż wbieg i tak do mety: góra, dół, góra, dół.
– Bardzo mało było płaskich odcinków. Po przekroczeniu pierwszego punktu pogoda się poprawiła, pojawiło się słoneczko, które już w dalszej części biegu mocno grzało. Na całej trasie kamienie, kamloty, błoto i spływające potoki wody po ulewie, koncentracja na 100 procent, aby nie skręcić kostki, albo nie zaliczyć upadku, bo konsekwencje w takich warunkach mogłyby zakończyć moją przygodę. Jeden punkt odżywczy, więc trzeba było plecak napełnić wodą i jedzeniem – dodaje nasz rozmówca.
Bieg bardzo trudny, ale satysfakcja ogromna. Na mecie zegarek pokazał 34 km trudnego biegu, a jego pokonanie zajęło mu 5 godzin i 26 minut. – 1 km podejścia pokonywałem w 17 minut, więc łatwo sobie wyobrazić skalę trudności trasy i warunków. Ochotnica Dolna jak i Gorce okazały się piękne, nieprzewidywalne i magiczne. Widoki na Tatry, Jezioro Czorsztyńskie, wieża na Lubaniu, szlaki to magia poprostu. Cały i zdrowy dotarłem do mety i byłem 69. na 200 biegaczy i 17. w swojej kategorii wiekowej. Na mecie bardzo miłe zaskoczenie, kiedy spiker krzyczy... Mamy kolejnego biegacza z numerem 1040, a jest nim Piotr Piskorski, który zamieszkuje piękny Zamek w Golubiu-Dobrzyniu. I nie był to spiker z BOWS. Miło się zrobiło, że nasze miasto jest znane tu w Ochotnicy Dolnej – dodaje Piskorski.
– Wielkie podziękowania dla organizatorów. Dziękuję trenerowi Little moro dress – Agata Abramowicz za przygotowanie, cenne porady i wskazówki żywieniowe. Dziękuję EnDo Golub-Dobrzyń za miłe słowa wsparcia i motywacji. Dziękuję rodzinie za trzymanie kciuków. To było kolejne doświadczenie biegowe, które zapamiętam na długo – kończy swoją relację Piotr Piskorski.
(ak), fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie