21 dni – tyle trwał protest nauczycieli. 26 kwietnia kierownictwo Związku Nauczycielstwa Polskiego podjęło decyzję o zawieszeniu strajku
ZNP domagało się podwyżek w wysokości 1000 zł dla nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi. Rząd natomiast proponował jedynie przyspieszenie podwyżki, która zaplanowana była na przyszły rok. Przeciąganie liny trwało. Nie sposób było nie zauważyć że rząd stopniowo wytrąca argumenty strajkującym. Najpierw Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało rozporządzenie, umożliwiające zasiadanie w komisjach egzaminacyjnych nauczycielom emerytowanym lub innym osobom z wykształceniem pedagogicznym, nawet jeśli nie pracowali w szkołach. Później, gdy realnie pojawił się problem z przeprowadzeniem klasyfikacji końcowej maturzystów, rząd w trybie pilnym przygotował projekt nowelizacji ustawy, na mocy której dyrektor mógłby tego dokonać samodzielnie. W końcu, 26 kwietnia prezes ZNP zwołał konferencję prasową, na której ogłosił decyzję o zawieszeniu strajku do września. Wiele osób uważa to jako klęskę związkowców.
– W mojej ocenie to nie jest porażka – mówi Iwona Smużyńska, szefowa ZNP w naszym regionie – Oczywiście, pojawią się różne głosy. Niektórzy byli gotowi na kontynuowanie strajku. Ja uważam, że decyzja o zawieszeniu strajku jest bardzo dobra. Pozwala ona spokojnie przystąpić maturzystom do egzaminu. Pokazaliśmy, że potrafimy wyjść do społeczeństwa i przeprowadziliśmy klasyfikację. Być może na tę chwilę nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy ale szereg rzeczy, dotyczących stanu polskiej edukacji udało się nam nagłośnić.
Mimo zawieszenia strajku, rząd „na wszelki wypadek” błyskawicznie przyjął w czwartek nowelizację prawa oświatowego, dzięki której dyrektor może samodzielnie dokonać klasyfikacji uczniów.
– Państwo musi zagwarantować, że w każdej średniej szkole maturzyści przystąpią do matury. Te niejasne i sprzeczne ze sobą komunikaty płynące ze strony organizatorów protestów, brak wezwania do zawieszenia lub zakończenia protestu, tworzą sytuację wysokiej niepewności, niepewności dla uczniów, rodziców, nauczycieli – tak tłumaczył tę decyzję premier Mateusz Morawiecki.
– To prawo jest kuriozalne – uważa Smużyńska – Są pewne sytuacje kryzysowe, kiedy można by wprowadzać podobne przepisy. Ale z naszej strony takiego negatywnego nastawienia do klasyfikowania maturzystów nie było. Moim zdaniem ta ustawa to bubel prawny. Mimo zawieszenia strajku prawo oświatowe i tak znowelizowano. Czego tak bardzo obawia się rząd? Że nagle odwiesimy strajk?
Wielu obserwatorów spodziewało się, że to właśnie matury mogą być momentem przełomowym strajku. Jednak nie wolno zapominać także o innym, ważnym dla wielu nauczycieli argumencie – o finansach. Przeciętnie jeden dzień strajku to utrata co najmniej 100 zł z wynagrodzenia. Co prawda wiele samorządów mówiło o chęci wyrównywania strat z budżetu, ale w praktyce okazało się to nie być takie proste. Wielu z protestujących chyba nie spodziewało się, że protest może potrwać tak długo. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że rząd odniósł w gruncie rzeczy pyrrusowe zwycięstwo. Co prawda pokazał, że władza posiada możliwości wytrącania argumentów strajkującym, jednak odbiór społeczny całej sytuacji raczej nie poprawi notowań Prawa i Sprawiedliwości przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Wydaje się też, że i samo ZNP obserwując działania rządu nie miało dalszego pomysłu na kontynuowanie protestu. Sławomira Broniarza czeka teraz walka o reelekcję na stanowisku szefa związku i kto wie – być może we wrześniu będziemy obserwować nową odsłonę konfliktu na linii ZNP – rząd. Póki co jednak jedynymi podwyżkami, jakie otrzymają nauczyciele będą te wywalczone przez „Solidarność” na mocy porozumienia z rządem, które spotkało się z ostrą krytyką m in ZNP.
Od września br. łączna podwyżka ma wynosić 9,6 % w stosunku do kwoty wynagrodzenia wypłacanej w styczniu tego roku. Ponadto w przyjętym porozumieniu zapisano dodatkowe świadczenie dla młodych nauczycieli w wysokości 1000 zł i ustalenie w przepisach minimalnej kwoty dodatku za wychowawstwo w wysokości 300 zł. Zwiększy się liczba godzin do dyspozycji dyrektora w celu zapewnienia nauczycielom wynagrodzenia za prowadzenie zajęć rozwijających zainteresowania uczniów. Na ten cel - po likwidacji tzw. godzin karcianych - do szkół trafi w 2019 r. 57 mln zł, a w okresie 10 lat około 1,9 mld zł.
Porozumienie zakłada też powrót do modelu oceny pracy nauczyciela stażysty sprzed września 2018 r. z uwzględnieniem opinii rady rodziców. Będzie to oznaczać zmniejszenie uciążliwości i skrócenie ścieżki awansu zawodowego, m.in. skrócenie stażu nauczyciela stażysty do 9 miesięcy, skrócenie dla nauczycieli kontraktowych obowiązkowego okresu przepracowania przed rozpoczęciem stażu na kolejny stopień awansu - do 2 lat, a dla nauczycieli mianowanych - do roku. Nauczyciele mają też spełniać mniej biurokratycznych wymogów podczas ścieżki awansu. Oznacza to m.in. zrezygnowanie z obowiązku załączania kilku zaświadczeń przez nauczyciela, który w okresie stażu zmieniał miejsce zatrudnienia lub był zatrudniony w kilku szkołach.
Tekst: (LB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie