
Najpierw otruto mu psy, jeden z nich zdechł. Potem ktoś piwnicę na plebanii, gdzie był podłączony do prądu piec, zalał wodą. Gdyby ksiądz stanął w tej wodzie zostałby nim porażony. Proboszcz odebrał to jako atak na swoje życie i sprawę zgłosił na policję a o wszystkim opowiedział wiernym z ambony. We wsi zawrzało. – Ktoś chce nam zabić księdza – mówią mieszkańcy
Ks. Tomasza Muraszewskiego, nowego proboszcza działynskiej parafii do nietypowego wyznania w ostatnią niedzielę podczas mszy skłoniły ostatnie wydarzenia.
- Obrzucić mi drzwi jajami czy wysmarować odchodami klamkę to idzie sprzątnąć, ale tu chodzi o życie. Ja się śmierci nie boję, ale jakbym miał zostać sparaliżowany i czekać na tę śmierć to wolę umrzeć - mówił proboszcz, co wywołało poruszenie w kościele.
Co się dzieje w Działyniu? Skąd takie słowa nowego proboszcza, który w sierpniu objął tę parafię?
Najpierw otruto mu psy.
- Byłam na plebanii dać na wypominki, kiedy te pieski były chore – mówi Anna Malinowska z Działynia. - Jeden z nich zdechł. Drugi jakoś się z tego wykaraskał.
W minioną środę doszło na plebani do zdarzenia, które jak twierdzi sam ksiądz i mieszkańcy zagrażały jego życiu. Na mszy proboszcz określił to wprost, jako targnięcie na jego życie.
- Ktoś, kto znał dobrze plebanię się tam kręcił – dodaje Anna Malinowska. - Musiał wiedzieć gdzie jest kran z na zewnątrz i odkręcił wodę, która leciała do piwnicy gdzie stoi piec centralnego ogrzewania podłączony do prądu. Gdyby ksiądz zszedł do piwnicy i stanął w wodzie zostałby porażony prądem. To by go zabiło.
- To prawda, piec jest postawiony nisko i woda szybko zrobiłaby zwarcie przy silniku od podajnika – mówi radny gminy i parafialny Wojciech Lisiński. - To zrobił, ktoś kto wiedział jak odsunąć szybkę w oknie i skierować strumień do piwnicy. Ksiądz na szczęście usłyszał szum. Początkowo myślał, że to chodzą jakieś dojarki, ale kiedy dochodziły odgłosy z pieca w piwnicy zszedł ostrożnie sprawdzić co się dzieje. Zobaczył tę wodę i to mu uratowało życie. Ale teraz to jest inny smutny ksiądz. Przyjechał do nas jako nowy proboszcz pełen energii. Tyle od razu zaczął robić, teraz jest inny. To nie ten sam człowiek. I wcale mu się nie dziwię. To przykra bardzo sprawa.
Bardziej ostrożny w ocenie jest sołtys Działynia.
- Może ktoś chciał zrobić tylko psikusa, zniszczyć piec, który dopiero co ksiądz sobie wymienił na nowy i nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji jakie to może nieść – mówi Henryk Boniecki.
A jego żona Stefania ubolewa, że taka przykrość spotkała księdza, który dopiero co objął parafię.
- Jest taki dobry, tyle dobrego robi. Kto mu to robi? - dopytuje.
A co na to proboszcz?
- Postanowiłem powiedzieć o tych sytuacjach wiernym w kościele na mszy, bo obawiam się o swoje zdrowie i życie – mówi ks. Tomasz Muraszewski. - Sprawę zgłosiłem na policję, oni się tym zajmą.
Puki co proboszcz prosi wszystkich proszę o modlitwę.
Tekst i fot. Celina Nałęcz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Polska jezyk trudna. ;x slabo sie to czyta...
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/b-poki-co-b;8475.html
Widocznie znowu komuś się nie podoba nowy proboszcz w parafii.Jak zwykle oto Działyń.