
W poprzednim numerze naszego tygodnika pisaliśmy o pierwszej ofierze koronawirusa z naszego powiatu. Okazała się nią 69-letnia kobieta pochodząca z gminy Ciechocin. Po naszym artykule skontaktowała się z nami rodzina zmarłej. Dzieci kobiety twierdzą, że zaraziła się ona wirusem w szpitalu lub zmarła na gronkowca, którego także miała nabawić się w placówce zdrowia.
– W styczniu tego roku mama miała kontrolne badania – mówi córka zmarłej 69-letniej kobiety. – Wówczas dostała skierowanie do szpitala w Toruniu przy ulicy Batorego. Miała się tam stawić na leczenie na początku marca.
W marcu w Polsce wybuchła również epidemia koronarwirusa. Jedno z ognisk choroby pojawiło się także w toruńskim szpitalu. Ewakuowano cały oddział, na którym znajdowała się pacjentka z powiatu golubsko-dobrzyńskiego. Wówczas przeprowadzono także pierwszy test na obecność wirusa. Wynik z końca marca był negatywny. Kobieta trafiła do szpitala w Grudziądzu, gdzie przebywają także inni zarażeni wirusem.
– Kolejny test wykonano mamie 6 kwietnia – dodaje córka zmarłej 69-latki. – Wynik także był negatywny. Cały czas mieliśmy z mamą kontakt telefoniczny oraz przez komputer. Nie miała ona kontaktu z osobami chorymi. Znajdowała się w strefie dla osób niezarażonych. W tym czasie szukano miejsca, aby mamę przenieść i kontynuować leczenie hematologiczne. Czuła się bardzo dobrze. Nawet wyniki badań tomografem wskazywały, że żadnych zmian w płucach nie było.
Według informacji przekazanych przez rodzinę po kilku dniach od badania kobieta zaczęła odczuwać dziwne objawy. Była coraz słabsza. Przeprowadzono także badanie krwi. Okazało się, że kobieta miała gronkowca.
– Mama, gdy trafiła do szpitala, nie miała gronkowca – podkreśla nasza rozmówczyni. – Musiała się nim zarazić w szpitalu. Dziwi nas fakt, że przy dwóch pierwszych testach na wyniki czekaliśmy prawie dwa dni. Natomiast wynik trzeciego testu był już dostępny po kilku godzinach.
Rodzina została poinformowana o zgodnie 69-letniej kobiety 25 kwietnia około godzimy 21. Informacja o śmierci pacjentki pojawiła się w mediach dopiero 29 kwietnia.
– Dziwi nas także w jaki sposób przekazuje się informacje o śmierci – dodaje w rozmowie z CGD młoda kobieta. – My mamę pochowaliśmy 29 kwietnia. Ministerstwo zdrowia dopiero tego dnia poinformowało o jej śmierci. Jest to dla nas także zastanawiające. W akcie zgonu jako przyczynę śmierci podano koronawirusa oraz jako drugą przyczynę posocznicę. My uważamy, że główną przyczyną zgonu był gronkowiec. Cały czas nie możemy otworzyć specjalnych worków z rzeczami mamy, które wróciły ze szpitala.
Próbowaliśmy skontaktować się ze szpitalem w Grudziądzu. Zadaliśmy pytania dotyczące przyczyn śmierci pacjentki z powiatu golubsko-dobrzyńskiego. Do czasu zamknięcia wydania (wtorek 12 maja) nie otrzymaliśmy żadnych informacji. Do tematu wrócimy.
(Szyw), fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie