Mirosław Słomski i Paweł Słomski z Golubsko-Dobrzyńskiego Towarzystwa Rowerowego wzięli udział w wymagającym wyścigu szosowym pod nazwą "Nowy Targ Road Challange", który był rozgrywany od piątku do niedzieli (24-26 lipca 2020 r.) na drogach Podhala, Spisza i Orawy.
Zawodnicy mieli do pokonania 3 etapy. I etap rozgrywany był jako indywidualna jazda na czas z Frydmana do Niedzicy Zamek. Łącznie 11,6 km po falistej i bardzo technicznej trasie z dwukilometrowym podjazdem w połowie trasy. II etap wystartował z Białki Tatrzańskiej i prowadził po trasach polskiego Spiszu, a meta była usytuowana na szczycie Litwinki. Bardzo
szybkie zjazdy, gdzie zawodnicy rozpędzali się nawet do 90 km/h i sztywne podjazdy, gdzie momentami licznik wskazywał 23% nachylenia.
Finałowy etap wystartował z centrum Nowego Targu, a meta zlokalizowana była na rogatkach, na ulicy Grel. Walka toczyła się na wymagającej 100-kilometrowej rundzie z podjazdem pod Beskid w Bukowinie Osiedle. Na ostatnich metrach zawodnicy finiszowali z prędkościami podchodzącymi pod 70 km/h. O całym wyścigu, panującej tam atmosferze, zmaganiu się ze słabościami, przełamywaniu własnych barier i ograniczeń porozmawialiśmy z Pawłem Słomskim.
– Od samego początku zmagań czułem się skoncentrowany i przygotowany fizycznie i mentalnie do wyścigu. Jazdę na czas przejechałem bardzo dobrze technicznie i dosyć szybko jak na ten pagórkowaty profil trasy. Pojechałem z czasem 21:20, co dało mi 80. pozycję na 180 uczestników. Uzyskałem czas gorszy od lidera o półtorej minuty. W tym etapie zawodnicy osiągali ponad 80 km/h na zjeździe. Drugi etap najeżony był licznymi górami, które stanowiły nie lada wyzwanie dla każdego zawodnika. Liczył on 112 kilometrów. Z czołówką wyścigu udało mi się przejechać 60 kilometrów, gdzie średnia prędkość do tego momentu wynosiła 40 km/h, co jest bardzo dużo na tak pofałdowany profil trasy. Po tym kilometrze krótko, mówiąc „odcięło mi zasilanie”. Po prostu stanąłem, organizm odmówił posłuszeństwa, a do mety dojechałem z grupką zawodników już nieco wolniejszym tempem. Na ostatnim, trzecim etapie mieliśmy do pokonania 100 kilometrów z łącznym przewyższeniem 1800 metrów. Dojechałem do mety z drugą grupką zawodników, a średnia prędkość z etapu wynosiła 37 km/h, co w takim terenie jest niebywałą prędkością. Na mecie zameldowałem się, zajmując 60. pozycję na 200 startujących. Może jest to daleka pozycja, jednakże jestem zadowolony z przełamania własnych barier i ograniczeń. Dodatkowo z wagą 73 kilogramów nie byłem w stanie powalczyć z góralami, którzy ważyli nawet 57 lub 60 kilogramów – opowiada Paweł.
– Jestem bardzo wdzięczny za wsparcie rodziny i przyjaciół. Cieszę się, że mogłem ten czas również spędzić z tatą i innymi zawodnikami. Atmosfera była naprawdę niesamowita, będzie mi tego brakowało i z niecierpliwością czekam na taki kolejny start – dodaje.
(GM), fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie