
W czasach świetności golubskiego dworca kolejowego zatrudnienie tam znajdowali nie tylko pracownicy kolei, ale i golubscy wyrostkowie służący za tragarzy. Czasami była to bardzo nachalna usługa, o czym świadczy wizyta redaktora Łaszyskiego z Poznania w Golubiu w 1927 roku.
Łaszyński przybył do Golubia, by odwiedzić zamek i tutejsze muzeum. Przez poprzednie dwa lata trwała tu renowacja kilku komnat. Gdy tylko redaktor wystawił nogę z pociągu, spotkała go grupa chłopaków:
– Chmara wyrostków rzuca się na przechodniów. Ten chce nieść moją teczkę, tamten chce co innego, inny znów ofiaruje usługi, że gotów za kilka groszy wziąść mię na barana do miasta. Wysiada z pociągu rabin. Jeden z wyrostków podskoczył i już trzyma walizkę na plecach. Rabin protestuje. Chłopak jest elegancko usłużny i ani myśli oddać walizki. Energiczne protesty ze strony właściciela walizy skutkują tym, że wyrostek kładzie ją na wóz i niemniej energicznie upomina się o zapłatę. Po wielkich targach, nie chcąc robić awantury rabin daje 10 groszy.
Zgraja tragarzy podbiegła także do samego redaktora.
– Panie! Ja zaniosę torbę!
– Nie panie! Ja starszy!
– Panie, panie, to łobuz. On ucieknie jeszcze.
Ze wspomnień redaktora dowiadujemy się, że najstarsi „tragarze” mieli po 16 lat i nie chodzili już do szkoły. Policja, która dysponowała niewieloma etatami, nie była w stanie poradzić sobie z tą „plagą”.
(pw)
fot: Ablakok (praca własna) [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie