
W dwóch poprzednich numerach opublikowaliśmy materiały o przygotowaniach do wybuchu II wojny światowej w okolicach Golubia-Dobrzynia i ruchach wojsk w pierwszych dniach września. W tym numerze publikujemy ostatnią część materiałów zebranych przez Zbigniewa Jabłońskiego, leśnika i pasjonata historii, opisującą zajęcie miasta przez niemieckich żołnierzy
– 1 września we wspomnieniach mieszkańców Golubia-Dobrzynia i okolic został zapamiętany jako piękny, słoneczny letni dzień – mówi Zbigniew Jabłoński, leśnik i jednocześnie pasjonat historii. – O rozpoczęciu wojny, której nieuchronność wyczuwana była już w sierpniu, świadczyły odgłosy kanonady artyleryjskiej dochodzące znad granicy z Prusami, oddalonej w linii prostej o około 40 km. Domysły potwierdziły komunikaty radiowe. Ponieważ był to pierwszy dzień nowego roku szkolnego, duża część uczniów udała się do szkół na jego rozpoczęcie. Na drogach pojawili się pierwsi uciekinierzy z terenów przygranicznych. Ze wspomnień Jana Szymkowskiego, syna przedwojennego leśniczego z Tokar wiemy, że jego rodzina została na początku września ewakuowana w kierunku Warszawy, natomiast sam leśniczy wyruszył ich śladem dopiero 4 lub 5 września, gdy było już wiadomo, że lada chwila na te tereny wkroczą Niemcy. Planowa ewakuacja obejmowała rodziny oficerów i urzędników państwowych. Jeżeli chodzi o ewakuację urzędników z terenów Golubia-Dobrzynia i okolic, to nie dysponujemy w tej chwili żadnymi materiałami, pozwalającymi określić jej skalę.
Ucieczki odbywały się drogami prowadzącymi do Rypina i Lipna. Ich nasilenie, z uwagi na oczekiwanie do ostatniej chwili na rozwój wydarzeń, nastąpiło około 3 września i trwało do 5 września, kiedy to wycofujące się oddziały wojska polskiego wysadzały mosty w Golubiu-Dobrzyniu i Tomkowie, tym samym uniemożliwiając przeprawę przez Drwęcę. Część mieszkańców wybierała ucieczkę do rodzin w okolicznych miejscowościach, słusznie uważając, że oddalenie od głównych dróg komunikacyjnych uchroni ich przed bombardowaniami. Większość, widząc na własne oczy gehennę uciekinierów, pozostała w domach.
Z ucieczką mieszkańców nierozerwalnie w przypadku kampanii wrześniowej związane były bombardowania lotnicze. Był to jeden z elementów doktryny wojny błyskawicznej, prowadzonej przez Wehrmacht. Miały one sterroryzować mieszkańców najechanego kraju, wywołać panikę i przede wszystkim zdezorganizować zaopatrzenie i manewrowanie walczących jednostek. Pierwsze bombardowanie sygnalizowane jest przed południem 2 września w rejonie Szafarni. 3 września miał miejsce nalot w okolicach mostu na Drwęcy w rejonie Tomkowa.
– 4 września około południa zgromadzenie uciekinierów w rejonie Bocheńca wypatrzył niemiecki samolot zwiadowczy – dodaje Zbigniew Jabłoński. – Po dwóch godzinach pojawiła się eskadra 12 bombowców Heinkel 111, lecących na wysokości ok. 150 m, które zrzuciły bomby i ostrzelały obozowisko z karabinów maszynowych. Efektem bombardowania był co najmniej jeden zabity. Spłonęła również stodoła pełna zebranego zboża. Po upływie 2 godzin ponowny nalot wykonało 9 bombowców i po pewnym czasie jeszcze jeden nalot w sile 3 samolotów.
W tym samym dniu bombardowane były okolice jeziora Jeziorki, nad brzegami którego zatrzymali się uciekinierzy z okolic Łasina. Efekty tego bombardowania wspomina w swojej książce „Znad Osy do Bzury” Stanisław Stapf, porucznik artylerii, którego 16 pułk artylerii lekkiej wczesnym rankiem 5 września przemieszczał się drogą Dobrzyń–Sokołowo.
– Ofiary tego ostatniego bombardowania pochowano w dwóch mogiłach po lewej i prawej stronie drogi do Sokołowa – relacjonuje Zbigniew Jabłoński. – W październiku 1968 r. mogiły te zostały ekshumowane, a szczątki zostały przeniesione do wspólnej mogiły w Szafarni. Również w tym samym dniu bombardowany był dworzec kolejowy w Kowalewie Pomorskim. Bombardowanie nastąpiło w trakcie pobierania amunicji z wagonów przez kolumnę taborową. 5 września wspominane są działania tylko samolotów myśliwskich, które ostrzeliwują z broni pokładowej oddziały 16 dywizji piechoty rozlokowane na pozycjach obronnych w rejonie Golubia-Dobrzynia oraz próby zniszczenia mostu na Drwęcy przez samoloty nurkowe typu Henschel.
Wkroczenie wojsk niemieckich
Rejon Golubia-Dobrzynia zajęła 32 dywizja piechoty Wehrmachtu wchodząca w skład II korpusu z 4 armii. 1 września 1939 r. z terenu Pomorza Szczecińskiego II Korpus Armijny w składzie 3 DP i 32 DP przekracza granicę Polski. 32 DP w składzie: 4 pp, 94 pp i 96 pp, pod dowództwem gen. por. Franza Friedricha Böhme.
– Operując z rejonu Debrzno–Złotów miała przełamać polskie umocnienia graniczne, zdobyć przeprawy na Brdzie na północ od Koronowa, a następnie dotrzeć do Wisły w rejonie Gruczna mówi Zbigniew Jabłoński. – 4 i 5 września dywizja przeprawia się na wschodni brzeg Wisły w rejonie Gruczna. 6 września 32 DP maszerowała w jednej kolumnie przez Chełmno, Stolno, Lisewo, Orzechowo na Kowalewo Pomorskie. 32 oddział rozpoznawczy doszedł do Drwęcy i z Golubia-Dobrzynia wysłał meldunek o wysadzeniu mostu. W tej sytuacji została przerzucona ciężarówkami z Kowalewa do Golubia jedna kompania z III batalionu 4 pułku piechoty, w celu przeprawienia się na lewy brzeg Drwęcy, aby zabezpieczyć całonocną budowę mostu. 6 września nie odnotowano kontaktu z wojskiem polskim poza drobnymi utarczkami oddziału rozpoznawczego. Do niewoli wzięto 10 jeńców. 7 września o godz. 9.32 oddział rozpoznawczy stwierdził słabe siły wojska polskiego w rejonie Białkowo–Płonne, które jednak bez walki wycofały się na północny wschód. W godzinach popołudniowych wszystkie oddziały 32 dywizji przeprawiły się na lewy brzeg Drwęcy, po wybudowanym przez kolumnę mostową moście o nośności do 15 ton. Dalszy marsz 32 DP prowadziła dwiema kolumnami. Na prawym skrzydle wzmocniony 4 pp posuwał się po trasie Golub-Dobrzyń–Sokołowo–Wilczewo–Ugoszcz–Żałe. Na lewym skrzydle maszerował wzmocniony 96 pp, głęboko urzutowany za 94 pp. Zmotoryzowane pododdziały oddziałów walczących znajdowały się w rejonie Ryńska. Dywizja osiągnęła rejony rozmieszczenia w ogólnej linii Ugoszcz–Dobre–Bachórz. Sztab zajął kwaterę w Radominie. 32 oddział rozpoznawczy otrzymał rozkaz zajęcia przeprawy pod Rypinem, w którym nie stwierdził obecności wojska polskiego. Wieczorem do dywizji przybył nowy dowódca gen. mjr baron von Gablenz. Dotychczasowy dowódca 32 DP objął dowództwo II Korpusu Armijnego.
Oprac.
Szymon Wiśniewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Sztab 32 DP stacjonował 7 września prawdopodobnie jednak w miejscowości Bocheniec, a nie w Radominie.