
Nasi przodkowie mieli wiele tabu. Chłop nie ważył się zabić jaskółki, bociana czy pszczoły, chociaż kościół oficjalnie nie uznawał tego za grzech. Były to wierzenia o wiele starsze niż 1000-letnia historia naszego państwa
Tabu w najogólniejszym sensie terminu głęboki i fundamentalny zakaz kulturowy, którego złamanie powoduje spontaniczną i niejednokrotnie gwałtowną reakcję ze strony ogółu przedstawicieli tej kultury, gdyż jest przez nich odbierane jako zamach na całą strukturę tej kultury i jej integralność, a więc jako zagrożenie dla dalszego istnienia danego społeczeństwa. Tabu może obejmować czynności, miejsca, przedmioty lub osoby. W najczystszym i najpierwotniejszym znaczeniu terminu czynności te, miejsca, osoby i przedmioty są zarazem zakazane i święte. Jednym z tabu na polskiej wsi było zabicie bociana. Nawet dziś jest w nas zakodowana wyjątkowa sympatia dla tego ptaka, chociaż w Afryce bociany są odławiane i spożywane zupełnie jak swojskie kury. Zabronione było także niszczenie bocianich gniazd i bicie jaj. Wierzono, że za złamanie tego tabu grozi śmierć lub kalectwo. Srogi los spotykał także chałupę z dachu której usunięto bocianie gniazdo. Utrzymywano, że zły z tego powodu bocian przyniesie zarzewia i podpali chatę. Nie byliśmy zresztą jedynym narodem ceniącym bociany. Także w Grecji nie do pomyślenia było polowanie na te ptaki.
Podobnie traktowano skowronki, które po długiej zimie na wiosnę pojawiały się w okolicach ludzkich siedzib. Zwiastowały nadejście wyczekiwanej pory roku. Towarzyszył rolnikom podczas pracy w polu umilając czas śpiewem. Jego zabicie oznaczałoby tyle co zabicie wiosny.
Za święte ptaki uznawano jaskółki. Każdy gospodarz uznawał za szczęście, gdy ptaki uwiły gniazdo w jego zagrodzie. Zabicie jaskółki powodować miało to, że krowy zamiast mleka dawałyby krew. Zepsucie gniazda miało skutkować tym samym. Zresztą jaskółki były ptakami powodującymi cały szereg dokuczliwości. Za długotrwałe patrzenie na jaskółkę groziło obsypanie głowy strupami. Za wzięcie jej do ręki także okrycie się wrzodami.
Na wsi nikt nie ważył podnieść ręki na srokę, mimo że ta uchodziła za złodziejkę. Jej pojawienie się zwiastowało przybycie gości lub kawalera do panny.
Nasi przodkowie mieli wielki szacunek do ziemi do której stąpali i która ich karmiła. Były okolice w których bezcelowe bicie ziemi kijem poczytywane było za grzech. Mawiano, że „nie bij ziemi, bo jak umrzesz, to będzie cię wyrzucać”.
W każdej wsi znajdował się przynajmniej jeden krzyż przydrożny lub kapliczka. Były to miejsca kultu, których nie można było naruszać. Znany był przykład krzyża we wsi Lelowice pod Kielcami, gdzie przydrożny krzyż rozpadł się, a jego szczątki zalegały przy drodze przez 10 lat. Nikt nie ważył się ich tknąć. Kiedy zaś władze rosyjskie rządzące wówczas ziemiami polskimi chciały uprzątnąć to miejsce miejscowa ludność gotowa była walczyć z wojskiem. Podobnie było z kapliczkami przydrożnymi. Drzewo na którym je zawieszono nie mogło zostać ścięte.
Ciekawym zwyczajem, niestosowanym już dziś były dni przed świętym Michałem. Były to trzy dni w trzecim tygodniu września, gdy jabłka i gruszki na drzewach były już dojrzałe, ale nikt nie był na tyle śmiały, by je zerwać. Uznawano ten czas za tzw. suche dni. Gdyby ktoś zerwał owoc, wówczas drzewo miało przestać rodzić i uschnąć.
Tabu było także nieszanowanie chleba. Każdą kromkę z nadobną czcią podnoszono z ziemi, gdy upadła i całowano. Nie można było także dopuścić, by chleb zmarnował się lub zepsuł.
Z trwogą podchodzono do dwóch żywiołów: ognia i wody. Ogień szanowano, ale także bano się, ponieważ mógł doprowadzić do nieszczęścia. Nikt nie pluł w ogień, nie wrzucał do niego ziemi a tym bardziej nie sikał na niego. Za plucie na ogień groziło sparszenie języka, natomiast za sikanie sparszenie innej części ciała. Kary były bardzo przekonujące. Nikt nie pożyczał ognia sąsiadowi po zachodzie słońca, nikt nie odwracał się do niego plecami ani uporczywie nań nie spoglądał. Zdarzało się, że przed rozpaleniem ognia żegnano się i odmawiano różne formuły.
Podobnie było także w przypadku wody. Mącenie wody w jeziorze też było tabu. Plucie i oddawanie moczu do wody były zakazane. Wodą myto osoby umierające i kąpano w nich nowo narodzone dzieci. Jeśli ktoś wylał wodę z pierwszej kąpieli dziecka pod drzewo zapewniało to bardzo dobre owocowanie. Z kolei wylanie wody z kąpieli nieboszczyka pod drzewo gwarantowało uschnięcie rośliny.
(pw)
fot. pixabay.com
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie