Drwęca Golub-Dobrzyń uległa na własnym boisku Gryfowi Sicienko 0:6. O losach meczu zdecydowało koszmarne 11 minut, w trakcie których Drwęca straciła aż cztery gole.
Pierwsza połowa w wykonaniu Drwęcy nie była najgorsza. Do 38. minuty Drwęca Golub-Dobrzyń grała dobrze i aktywnie. Tylko raz, po błędzie w wyprowadzeniu piłki z obrony, goście stanęli oko w oko z bramkarzem Drwęcy Bojanowskim, ale spudłowali. Swoją 100-procentową szansę miała także Drwęca, ale udanie interweniował bramkarz Gryfa. W 38. minucie goście wymienili kilka podań przed polem karnym, odegrali do napastnika, ten oddał piłkę koledze, a na końcu ona trafiła do pustej bramki. Jeszcze przed przerwą goście podwyższyli na 2:0.
W przerwie trener Drwęcy dokonał dwóch zmian. Niestety, gra załamała się w 60. minucie. Goście zdobyli gola na 3:0, a przez kolejne 11 minut ustalili wynik na 6:0.
Po wtorkowym spotkaniu z zarządem klubu w meczu z Gryfem w roli kierownika zadebiutował Błażej Jagielski. Póki co, robi znakomitą pracę dla zespołu. Angażuje się również, wraz z trenerami zespołów juniorskich, w promocję klubu.
– W sobotnim meczu przez pół godziny graliśmy jak równy z równym z doświadczonym zespołem Gryfa. Niestety, później różnica była widoczna. Chodzi głównie o ogranie. W składzie mieliśmy aż sześciu 17-latków, ale i starsi zawodnicy nie są zbytnio ograni. Mimo to ogrywamy ten młody zespół. Ludzie pytają mnie kiedy nastąpi przełom. Może to się stać za tydzień, za dwa... Myślę, że tych zawodników na to stać – mówi trener Krzysztof Krzyżykowski.
(pw)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie