Reklama

Historia Lisowczyków

09/12/2016 10:05

Po zakończeniu rokoszu Zebrzydowskiego, polityka moskiewska Zygmunta III Wazy doprowadziła do rozpanoszenia się w całej Rzeczypospolitej zbuntowanych oddziałów wojskowych z kolejnych kampanii wschodnich. Nie opłaceni żołnierze zawiązywali konfederacje, domagając się wypłaty zaległego żołdu

Wiosną 1612 roku zbuntowane oddziały konfederackie dotarły do Prus Królewskich. Najpierw pojawili się „sapieżyńcy” (nieopłacone oddziały Jana Piotra Sapiehy, które usiłowały przyjść w 1611 roku z pomocą polskiej załodze oblężonej na Kremlu), wkrótce dołączyli do nich konfederaci „stołeczni” (oddziały pozostające w służbie Samozwańców i wchodzące w skład załogi Kremla, które również nie otrzymały żołdu). Na domiar złego Zygmunt III Waza, nie bacząc na pustki w skarbie, nakazał werbunek piechoty niemieckiej w Prusach Królewskich (4000 żołnierzy). Wojsko to, z powodu niewypłacenia żołdu, zaczęło łupić okolice Żuław i Torunia. Od wiosny 1613 roku rozpoczął się napływ do Prus kolejnych konfederatów „smoleńskich” (nie opłacone oddziały wojskowe uczestniczące w oblężeniu Smoleńska). W sumie na terenie prowincji stacjonowało 6 konfederackich chorągwi.
W ten sposób prowincja pruska znalazła się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Nad jej rozwiązaniem podjęto dyskusję na sejmiku 29 – 30 września 1612 roku w Toruniu. Na sejmiku tym dyskutowano, czy przeciwstawić się „sapieżyńcom” zbrojnie, czy też zaspokoić z własnych środków ich roszczenia finansowe.
Następny sejmik poświęcony bezpieczeństwu Prus Królewskich zebrał się w Malborku 5 listopada 1612 r. Na sejmik przybyli deputaci od „sapieżyńców” i konfederatów „stołecznych”. Postanowiono powołać komisję do rokowań z oddziałami konfederackimi. Było to konieczne, ponieważ stopniowo zaczęły się mnożyć incydenty zbrojne. Komisja ta zebrała się w Toruniu 5 stycznia 1613 r. – przewodniczył jej podkomorzy chełmiński Jan Wejher. W trakcie jej obrad przedyskutowano możliwość opuszczenia przez konfederatów Prus Królewskich oraz cenę jaką stany miałyby za to zapłacić.
Konfederatów próbowano się pozbyć we własnym zakresie. Już 11 lutego 1613 roku województwo chełmińskie zgodziło się wypłacić „sapieżyńcom” do początków marca 10 000 zł dla zapobieżenia dalszym grabieżom. Z kolei na sejmiku toruńskim 3 kwietnia 1614 roku zawarto porozumienie z konfederatami „stołecznymi” – pozbyto się ich za taką samą sumę. W obu wypadkach nad wypełnieniem zobowiązań miał czuwać Toruń, który w znacznej mierze partycypował w kosztach operacji. Podobnie postąpiły pozostałe województwa pruskie. Działania te okazały się na tyle skuteczne, że od maja 1613 roku wojska konfederackie zaczęły opuszczać Prusy Królewskie. Istniała jednak nadal realna groźba ich powrotu, w związku z czym biskup Konopacki zwołał kolejny sejmik na 25 czerwca 1613 roku do Grudziądza. Został on jednak przełożony z powodu sporów podatkowych na 15 lipca do Malborka. Na jego obradach, postanowiono wziąć obronę we własne ręce. Zawiązano mianowicie międzystanową konfederację w obronie bezpieczeństwa prowincji. Powołano dwa komputy wojskowe – jeden (800 – 1000 ludzi) finansowały miasta, drugi – szlachta i duchowieństwo. Oba oddziały miały stacjonować oddzielnie i mieć odrębne dowództwo. Powołano także komisję do czuwania nad bezpieczeństwem prowincji, składająca się z 3 wojewodów i przedstawicieli wielkich miast. Torunianie odparli konfederatów pod Golubiem oraz oraz pod Ciechocinem, uniemożliwiając im przeprawę przez Drwęcę. Incydenty zbrojne groziły odwetem zbuntowanych na szeroką skalę. Ostatecznie postanowiono więc na trwającym wyjątkowo długo sejmiku w Toruniu 29 września – 3 października 1613 roku spłacić konfederatów. Postanowiono tam wypłacić odszkodowanie za straty poniesione przez konfederatów pod Ciechocinem (plus 2000 zł tytułem stacji) oraz ogromna kwotę 93 000 zł konfederatom smoleńskim. Ostateczny układ podpisany został w Grudziądzu 5 listopada – „smoleńszczanie” mieli opuścić Prusy Królewskie, zwrócić zagrabione mienie oraz nie wybierać stacji. W wypadku złamania układu stany miały prawo użycia siły przeciwko konfederatom. Rok 1613 zamknął najgorszy okres zniszczeń konfederackich na terenie Prus Królewskich. Rozwiązanie konfederacji wojskowych w 1614 roku nie uspokoiło jednak całkowicie sytuacji. Na terenie prowincji nadal grasowały bandy maruderów, wolontariuszy i pospolitych rabusiów. Odziały konfederackie przez ludność polską nazywane były często Lisowczykami gdyż przemieszczały się one na koniach. Celem utworzenia oddziałów Lisowczyków było odciążenie skarbu Rzeczypospolitej od obowiązku wypłacania im żołdu. Werbowano ich, zapewniając im pełną swobodę zagarniania łupów wojennych, które były ich jedynym wynagrodzeniem za służbę. Formacja była złożona z najemników różnej narodowości. Lisowczykami nazywano oddziały jazdy, od nazwiska jej słynnego w całej Europie z męstwa i odwagi awanturniczego wojownika założyciela: Aleksandra Józefa Lisowskiego herbu Jeż. Lisowczycy byli nieustraszeni i bezlitośni dla wroga, wzbudzali popłoch wśród Szwedów i Tatarów, ale niestety również wśród ludności kraju, którego bronili. Ich przywódca pochodził z niezamożnej szlachty, jego ojciec wyemigrował z województwa chełmińskiego na żyzną Ukrainę, gdzie dzierżawił dwie wsie. Syn wybrał karierę wojskową, najpierw w służbie hospodara mołdawskiego Jeremiego Mohyły, potem zaciągnął się do husarii w Inflantach. Tam po raz pierwszy było o nim głośno, kiedy stanął na czele buntu przeciw Karolowi Chodkiewiczowi i odłączył się od jego korpusu wraz ze swoją chorągwią, ponieważ hetman nie wypłacił zaległego żołdu. Po epizodzie w armii Dymitra Samozwańca wrócił pod chorągiew polską, uzyskał od króla Zygmunta III przebaczenie i w 1615 r. stanął na czele oddziału, który wyprawił się na terytorium moskiewskie. Wtedy powstała formacja, której tożsamość i sposób walki przetrwały śmierć dowódcy (nastąpiła zaraz po powrocie z owej wyprawy w 1616 r.). Chorągwie Lisowczyków były zaciągane na czas konkretnej wyprawy, zwykle na okres kilku miesięcy. Walczyły w Rosji, Austrii (jako podkomendni cesarza), Polsce, Niemczech, Francj. Specjalizowały się w dalekich zagonach (jak w pierwszych latach istnienia pułku – nad Morze Białe) i błyskawicznych atakach, do których Lisowczycy byli świetnie przygotowani, jako wojsko bardzo mobilne, nieutrzymujące taborów. Po śmierci Lisowskiego przez kilkanaście lat dowodzili lisowczykami Czapliński, Rogawski i inni. Rembrandt, w roku 1636 ujrzawszy w Amsterdamie jakiegoś rotmistrza Lisowczyków, unieśmiertelnił go w 1655 r. w obrazie olejnym, który nabyty w półtora wieku później przez Michała Kleofasa Ogińskiego (poseł Rzeczypospolitej w Holandii) lub Michała Kazimierza Ogińskiego (hetman wielki litewski), dla króla Stanisława Augusta i przywieziony do Polski. Król umieścił go w Łazienkach. Po abdykacji monarchy obraz nabył od niego Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, w 1815 roku dzieło zostało kupione następnie przez Strojnowskiego, biskupa wileńskiego, dostał się wreszcie Janowi hrabiemu Tarnowskiemu do pałacu w Dzikowie. Jego sprzedaż przez Zdzisława Tarnowskiego do Stanów Zjednoczonych w 1910 roku spotkała się ze sprzeciwem opinii publicznej. Obecnie obraz jest ozdobą Kolekcji Fricka w Nowym Yorku.


Opracowanie:
Ryszard Kowalski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do