Podopieczni Sławomira Rożka w ubiegłym tygodniu rozegrali dwa mecze. W środę przegrali z Pomorzaninem Toruń w ramach Pucharu Polski, natomiast w niedzielę musieli uznać wyższość Startu Pruszcz
Szansa dla zmienników
Po wyeliminowaniu w pierwszej rundzie PP Pomowca Kijewo Królewskie, tym razem „Sokoły” podejmowały u siebie czwartoligowca z Torunia. Zimny i wietrzny dzień zdecydowanie nie sprzyjał futbolowym zmaganiom. W pierwszej połowie niewiele się działo, jednak warto odnotować sytuację z 24. minuty, kiedy swoją szansę na bramkę miał Piotr Marcinkowski. Jego strzał z powietrza przeleciał jednak nad poprzeczką.
– W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie słabiej – mówi Sławomir Rożek. – Błędy w środku pola i w linii obrony kosztowały nas utratę bramek. Ponadto bardzo odczuliśmy brak rezerwowych, przez co nasze możliwości gry ofensywnej zdecydowanie zmalały.
Spotkanie z Pomorzaninem było okazją do sprawdzenia kilku młodych zawodników, takich jak Hubert Stogowski i Radosław Gębski.
Jak ich grę ocenił szkoleniowiec?
– Dla tych piłkarzy mecz w Pucharze Polski był możliwością zebrania doświadczenia. W pierwszej połowie grali na dobrym poziomie. W drugiej jednak niedostatki fizyczne dały o sobie znać i Hubert przy jednej z czterech bramek źle się ustawił. Przy pozostałych strzałach był bez szans, a oprócz tego miał kilka dobrych interwencji. Myślę, że to zawodnicy, którzy przy odpowiednim nastawieniu i dalszej ciężkiej pracy mogą stanowić o sile Sokoła za kilka lat.
Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 4:1 dla gości, a honorową bramkę w 84. minucie zdobył kolejny z obiecujących wychowanków – Jan Luks.
Porażka w drugiej połowie
W niedzielne popołudnie na obiekt w Radominie zawitał zespół Startu, który ostatni ligowy mecz zaliczył 8 września. Wskutek wycofania się Iskry Ciechocin w 6. kolejce zespół ten pauzował, natomiast w 7. kolejce zaplanowany mecz z Promieniem Kowalewo Pomorskie nie odbył się i został on zweryfikowany na korzyść podopiecznych Jakuba Grzelczaka.
Sokół w pierwszej połowie wyglądał całkiem nieźle, ale na nieszczęście naszych zawodników dobre zawody rozgrywał golkiper gości. W 7. minucie Paweł Jachowski wystrzelił jak z procy i miał sytuację sam na sam, ale górą był bramkarz Startu. Podobnie było w 17. minucie, kiedy Jachowski próbował wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie strzałem głową. Chwilę wcześniej bolesną kontuzję odniósł Artur Bruzdewicz, którego zmienił Krzysztof Czajkowski. Niestety, ale wygląda na to, że Artura czeka dłuższy rozbrat z piłką.
Sokół nie odpuszczał i dalej próbował ukłuć przeciwnika. W 24. minucie silnym strzałem z ostrego kąta popisał się Jan Luks a bramkarz nie bez problemu sparował piłkę na rzut rożny. Dosłownie chwile później przed kolejną szansą stanął Jachowski, ale górą ponownie był bramkarz Startu.
– Druga połowa w naszym wykonaniu wyglądała słabo – mówi Rożek. – Przy stanie 0:0 mieliśmy jeszcze stuprocentową sytuację Konrada Muchewicza, ale potem było już gorzej. Trzeba uczciwie przyznać, że przegraliśmy zasłużenie. Przeciwnicy prostymi środkami potrafili sforsować naszą obronę. Do przodu graliśmy nerwowo i niedokładnie. Do tego doszło zmęczenie i ostatecznie skończyło się 4:0 dla Startu. Pierwszą bramkę straciliśmy po wrzutce z bocznego sektora i strzale głową. Drugą po zamieszaniu w polu karnym, trzecia to kontra po naszym rożnym, a czwarta to strata w bocznym sektorze i gol po sytuacji jeden na jeden z naszym bramkarzem. Niestety, ale przy wyniku 2:0 „stanęliśmy”.
Po siedmiu spotkaniach z dorobkiem siedmiu punktów Sokół zajmuje 12. miejsce w tabeli i ma cztery punkty przewagi nad ostatnim w tabeli Gryfem Sicienko. W przyszłym tygodniu ekipę z Radomina czeka wyjazd do Więcborka na mecz z tamtejszym Gromem, który uległ w ten weekend Promieniowi Kowalewo Pomorskie aż 0:4.
Tekst i fot. (LB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie