Kamil Nowatkowski, trener MKS Drwęca Golub-Dobrzyń tworzy zespół od podstaw. Człowiek z pasją i niepoprawny optymista, którego słowa krytyki tylko napędzają.
– Gratulacje trenerze. Wynik 2:1 z Legią Chełmża, a więc wygrana w ostatnim meczu ligowym.
– Dziękuję.
– „Brawo zespół”, „warto było zmarznąć”, „było trudno z nimi kiedyś wygrać” – to tylko niektóre komentarze na Facebooku.
– Cieszy mnie to. Legia Chełmża to trudny przeciwnik, drużyna która często grała w wyższych ligach i zawsze było nam ciężko ją pokonać. No ale daliśmy radę, zrównaliśmy się z nimi w tabeli i mam nadzieję, że niedługo przeskoczymy. Aczkolwiek mecz oceniam jako słaby.
– Warunki nie sprzyjały.
– Pogoda to jedno, stan boiska to drugie, ale gra obu zespołów była słaba.
– Bramki strzelili Guzowski i Pawłowski. Kogo jeszcze pan pochwali?
– Guzowski zawodnik z doświadczeniem, 33-latek, a Pawłowski to mój wychowanek, rocznik 2002. Zadowolonym trzeba być z całego zespołu.
– Powiedział pan o złym stanie boiska.
– Nierówne i bardzo się kurzyło, mimo iż podlewaliśmy wcześniej. Ale cieszę się, że wkrótce będzie remont, że miasto pozyskało pieniądze i obiekt będzie nowy.
– Co wtedy z sezonem?
– No niestety, ale w drugiej połowie roku prawdopodobnie będziemy musieli grać i oczywiście trenować na boiskach w okolicznych miejscowościach. Warto się trochę pomęczyć, bo później będziemy mieć świetną murawę.
– O Legii mówił pan, że to wyzwanie, więc jakie teraz przed wami?
– Jesteśmy młodą drużyną i tak naprawdę każdy mecz jest dla nas wyzwaniem. Najbardziej myślę, że te z sąsiadami z tabeli. Dla przykładu w najbliższą niedzielę gramy z Gwiazdą Starogród, która jest o 4 punkty za nami. No zobaczymy. Cieszy mnie to, że nie odstajemy, nie ma wysokich wyników, nawet z drużynami z czołówki.
– Nagrywa pan mecze. Czy potem jest z zespołem analiza? Stop klatka i wytykanie błędów.
– Tak, ale nie z zespołem. Mamy treningi z juniorami 3 razy w tygodniu po 1,5 godziny i zaraz po nich z seniorami też po 1,5 godziny. Szkoda mi czasu, by siedzieć z zawodnikami i analizować mecze. Więc robię to sam. I już bezpośrednio na treningu mówię zawodnikom, co wymaga poprawy oraz realizuje trening tak, aby właśnie poprawić konkretny aspekt naszej gry.
– Więc co poprawić trenerze?
– Do poprawy jest na pewno reakcja po odbiorze piłki i rozpoczęcie szybkiego ataku. Gra obronna jest dobrze ułożona. Na 4 mecze straciliśmy tylko 2 bramki i to raczej z przypadku. Na jesieni Drwęca faktycznie więcej strzelała, ale też dużo więcej traciła. Teraz mniej strzelamy, ale przede wszystkim mniej tracimy.
– Ale to taka asekuracja.
– Nie. Lubię, aby atakowali. Ale by atakować, tył musi być dobrze poukładany. Obrona. I to jest. Teraz jeszcze atak trzeba dopracować. Dla przykładu mecz z Radzynianką 0:0. Remis. Ale my mieliśmy aż 7 stuprocentowych sytuacji, tylko skuteczności zabrakło.
– Rozmawialiśmy o tym jeszcze przed sezonem. Pana pomysł na drużynę to wychować sobie ją z juniorów.
– Dokładnie. I ja to robię. W meczu 2 tygodnie temu z Naprzodem Jabłonowo grała głównie młodzież, niespełna 16-latkowie, i zagraliśmy na tyle dobrze, że bramkę straciliśmy dopiero w 88. minucie po przysłowiowym „strzale życia” jednego z rywali. Z przebiegu meczu z pewnością nie zasłużyliśmy na porażkę. Więc juniorzy dają radę. W niedzielę w Węgrowie moi juniorzy potwierdzili, że warto na nich stawiać, bo swój mecz ligowy zakończyli zwycięstwem 12:1. Kacper Kowalski strzelił pięć bramek.
– Więc pan sam sobie stwarza nową drużynę złożoną ze swoich wychowanków?
– Tak. Nie sztuka zatrudnić kogoś. Zapłacić. To taki najemnik. A z najemnika nie ma zawodnika. Jak to się mówi: nie ma sianka, nie ma granka. A ja chcę mieć takich, co czują, kochają Drwęcę, nasze barwy, są stąd. Na boisku oddają serce i wątrobę. Na lata, a nie na chwilę i za kasę.
– Jak się z panem rozmawia to widać tę pasję.
– Ja trenowałem w klubie od 9. roku życia. 25 lat jestem w Drwęcy, praktycznie bez przerwy. Teraz co prawda jestem trenerem, zrobiłem uprawnienia UEFA A. No co mam powiedzieć... kocham to. Jak prowadziłem tylko juniorów to sobie nieraz tak marzyliśmy, że się spotkamy w seniorach... i to się dzieje.
– Marzenie o okręgówce to nie przesada?
– Okręgówka to nasze miejsce. Mówię serio. To nie tyle marzenie co nasz cel. Oczywiście nie w tym sezonie, za duża strata, ale w kolejnym czy za dwa jak najbardziej.
– A na teraz?
– Pierwsza ósemka jest realna.
– Jeżeli tak zżyty jest pan z tą drużyną, wypruwacie serce i wątrobę, jak pan mówi, to pewnie bolą pana głosy, że w Drwęcę nie warto łożyć pieniędzy, bo i tak nic z tego nie będzie.
– To mnie nie boli. To mnie motywuje.
– Nie uważa pan tych słów za krzywdzące? Wobec nowego trenera na początku jego pracy?
– Zawsze znajdzie się grupa malkontentów, którzy lubią sobie ponarzekać. A ja się temu nie podaję, jestem niepoprawnym optymistą. Jestem stąd, my się tu wszyscy znamy. Chłopaki robią to z pasji, wszyscy grają za darmo. Wiem co robię, wiem co chcę osiągnąć. To były indywidualności, a ja robię z nich zespół. Sam meczu nikt nie wygra.
– Nie macie sztabu psychologów, więc rozumiem, że trener jest psychologiem.
– Trochę tak. Lubię rozmawiać. Myślę, że zawodnicy mają do mnie zaufanie i to zarówno seniorzy jak i juniorzy. Jak ktoś ma jakieś zmartwienie to wiadomo, myśli krążą wokół tego i kłopoty widać na treningu. Ja się interesuję nimi, nawet ich życiem prywatnym, jesteśmy jak rodzina. Więc jestem dla nich. Oni wiedzą, że mogą mi zaufać.
– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiała i fot. Aneta Gajdemska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie