W trzeciej kolejce kujawsko-pomorskiej okręgówki Sokół Radomin podejmował na własnym boisku Zawiszę Bydgoszcz. Goście przy licznym wsparciu swoich kibiców wygrali 2:1, ale nasi zawodnicy postawili im twarde warunki.
Po dwóch wygranych meczach z bilansem bramek 12-0 widać było, że Sokół Radomin nie zamierza pogrążyć się w ligowym marazmie po spadku z IV ligi. Zawisza Bydgoszcz to uznana na piłkarskiej mapie Polski marka, niedawny ekstraklasowicz, który teraz chce jak najszybciej odbudować swoją potęgę i wrócić do dawnej chwały.
Już kilkadziesiąt metrów przed obiektem „Sokołów” dało się odczuć, że to nie będzie zwykły mecz. Wierni fani gości rozkręcili doping, którego nie powstydziliby się rywale w wyższych klasach rozgrywkowych. Trzeba uczciwie przyznać, że przez pierwszą część spotkania więcej działo się na trybunach niż na boisku. Oba zespoły grały uważnie i asekuracyjnie, nie chcąc popełnić błędu. Serca kibiców gospodarzy mocniej zabiły w 26. minucie, kiedy przed doskonałą sytuacją po dośrodkowaniu stanął Krzysztof Czajkowski. Nie trafił jednak czysto w piłkę, która następnie wyszła na aut. Dobry mecz ponownie rozgrywał Miłosz Szponikowski, który popisał się doskonałą interwencją po strzale gości z prawej strony. Tuż przed przerwą Sokół Radomin miał jeszcze jedną klarowną sytuację do objęcia prowadzenia, chyba najlepszą w całym spotkaniu. Prawą stroną ruszył Piotr Marcinkowski, który dostrzegł wychodzącego na wolne pole Pawła Jachowskiego i posłał mu dobre podanie. Niestety, napastnik Sokoła kopnął obok bramki i ukrył twarz w dłoniach.
Początek drugiej połowy ponownie stał pod znakiem spokojnej, asekuracyjnej gry, z delikatną przewagą gości. Niestety, w 57. minucie pomocnik Zawiszy dograł do Pawła Kanika, a ten strzałem w krótki róg pokonał golkipera gospodarzy. Niedługo później Krzysztof Czajkowski miał drugą dobrą okazję w tym meczu. Po dośrodkowaniu z prawej strony piłka skozłowała i zawodnik Sokoła nie zdołał dobrze trafić w futbolówkę, która poleciała wysoko nad poprzeczką. Kolejny raz znalazła potwierdzenie stara maksyma – „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. W 81. minucie Patryk Kozłowski po akcji prawą stroną kopnął niezbyt mocno przy prawym słupku, jednak to wystarczyło, aby pokonać nieco zaskoczonego Szponikowskiego i zrobiło się 2:0 dla przyjezdnych. Mylili się jednak Ci, którzy sądzili, że jest już po meczu. Sześć minut później Jachowski przycelował z ostrego kąta i było już tylko 2:1. Emocje udzieliły się kibicom radomińskiej ekipy, którzy odpalili dwie małe, kolorowe świece dymne. Bardzo szybko zainterweniowała policja, co kilkoma niewybrednymi przyśpiewkami skrytykowali sympatycy drużyny przyjezdnej. Chwilę później zabrzmiał ostatni gwizdek arbitra. Sokół Radomin poniósł pierwszą porażkę w tym sezonie, ale z całą pewnością nie ma się czego wstydzić. W tej chwili jest to drużyna grająca zdecydowanie najlepszą piłkę w naszym powiecie.
– To spotkanie było dość wyrównane – mówi trener gospodarzy Sławomir Rożek. – Obie drużyny miały momenty przewagi, jednak były one dość krótkie. Jeżeli chodzi o nas to popełniliśmy zbyt poważne błędy w obronie, żeby myśleć o zwycięstwie. Oczywiście żal także niewykorzystanych sytuacji, ale nie zaprzątamy sobie już tym głowy. Myślimy o kolejnym starciu i będziemy chcieli osiągnąć w nim jak najlepszy rezultat.
W przyszłym tygodniu do Radomina zawita kolejny faworyt do awansu – Sportis Social Football Club, który w swoich szeregach ma m.in. napastnika z ekstraklasową przeszłością – Marcina Krzywickiego. Początek spotkania w sobotę
1 września o 17.00.
Tekst i fot. (LB)
Sokół Radomin - Zawisza Bydgoszcz 1:2 (0:0)
Bramka dla Sokoła - Paweł Jachowski
Skład Sokoła: M. Szponikowski - K. Muchewicz (75' Luks), D. Muchewicz, Czajkowski, P. Jachowski, W. Jachowski, K. Marcinkowski, P. Marcinkowski, R. Piotrowski, P. Piotrowski, K. Szponikowski
Tekst i fot (LB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie