W niedzielę Zryw Wrocki na własnym boisku rozegrał mecz ze spadkowiczem z A klasy Węgrowianką Węgrowo
Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że Węgrowianka jeszcze w czerwcu rozgrywała mecze w A klasie. Spotkanie toczyło się głównie w środkowej strefie boiska. Zryw Wrocki w 15. minucie miał dobrą okazję do zdobycia gola z rzutu wolnego. Piłka nie zdołała jednak przebić się przez mur złożony z zawodników Węgrowa. Chwilę później goście mieli szansę na gola, ale uderzenie z kilku metrów wybronił bramkarz Zrywu Sitkowski. W 25. minucie dla odmiany swoją okazję miał Zryw. W pole karne Węgrowianki posłana została z obrony długa piłka. Głową przedłużył ją jeszcze napastnik, a bramkarz Węgrowa z trudem wybronił ją przed wpadnięciem do siatki. W 29. minucie bardzo blisko gola ponownie znalazła się Węgrowianka, której napastnik, mając piłkę na piątym metrze, uderzył wysoko ponad poprzeczką. W 31. minucie Zryw przeprowadził ładną akcję – cztery szybkie podania zakończone strzałem Wróblewskiego, niestety bardzo niecelnym. W 42. minucie ten sam zawodnik był najbliżej strzelenia gola, ale piłka trafiła w boczną siatkę bramki.
Po zmianie stron Węgrowianka przeszła do bardziej zdecydowanej ofensywy. W 50. minucie piłka znalazła się w bramce Zrywu, ale sędzia dostrzegł w tej sytuacji spalonego. W 60. minucie Zryw nie miał już tyle szczęścia, a goście wyszli na prowadzenie. Na domiar złego niedługo potem czerwoną kartkę ujrzał Kozak i zespół z Wrocek musiał grać w osłabionym składzie.
Węgrowianka zdołała dołożyć jeszcze dwie bramki, w tym jedną już w samym końcu spotkania.
Tekst i fot. (pw)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie