
Kiedy została wójtem Zbójna, miała zaledwie 31 lat. A została nim bo... wkurzył ją mężczyzna. Feministka? Umiarkowana. Katarzyna Kukielska, bo o niej mowa, dzieli się z nami swoim doświadczeniem po półtorej kadencji.
– Z grubej rury zacznijmy, bo boją się wszyscy tego pytania, że za wcześnie. Będzie pani startować na kolejną kadencję?
– Oczywiście.
– I to mi się podoba, konkret. Też taka pani była zdecydowana przed pierwszymi wyborami?
– Ooooo nie (śmiech). Wcale mi to do głowy nie przyszło. Byłam prawniczką spod Gdańska. Przeprowadziłam się tutaj, udzielałam porad prawnych. Mąż mówi, pochodź po gminach, zapytaj czy mają wakaty lub nie potrzebują porad prawnych dla mieszkańców. Zawsze miałam zapał, pomyślałam dobry pomysł. Pokażę się, zapytam. I ówczesny wójt Zbójna bardzo nieładnie mnie potraktował. Z góry. Pamiętam, że wróciłam sfrustrowana. A mąż do mnie, to wystartuj na wójta. Coooo? Tyś zwariował. No i wystartowałam.
– Czyli wkurzył panią były wójt i go pani wygryzła z fotela?
– Tak serio to dzięki mojemu mężowi. Powiedział mi, że się do tego nadaję i teraz często mówi „a nie mówiłem”. Gdyby nie on to bym się nie zdecydowała. Pamiętam, był lipiec 2014 roku, a już we wrześniu przez 2 miesiące chodziłam od domu do domu i rozmawiałam z ludźmi. Oni mnie tak naprawdę wtedy poznawali. Zaufali mi i wybrali.
– Dlaczego tak mało kobiet jest w polityce?
– Bo się boją. Mają mało wiary w siebie.
– Ale czego się boją? Albo coś się chce zmienić, albo nie.
– Co by nie mówić to kobieta inaczej podchodzi do rodziny niż mężczyzna. Zawsze ma z tyłu głowy fakt czy na pewno nie będzie praca w samorządzie, polityce odbijać się kosztem rodziny. I jeżeli nie ma zaplecza w postaci wspierającego partnera to nie zdecyduje się na to. Dlatego nas taka mało.
– Pani takie wsparcie dostała. Mąż panią namówił, a potem?
– Bez jego wsparcia potem nie dałabym rady. Jak wygrałam w 2014 roku to się rozpłakałam ze strachu. Moja córka miała 2 latka. Mąż cały czas mnie wspiera. Obowiązki po równo dzielimy.
– A jakie jest pani zdanie odnośnie parytetów?
– Wiem, że to sztuczne, bo nie można nikogo na siłę zmuszać do polityki. Ale muszę jedną rzecz opowiedzieć. Jak wygrałam pierwsze wybory to byłam na takim spotkaniu wszystkich wójtów, były tylko 3 kobiety i ponad 100 panów w średnim wieku. Więc może parytety nie są takie złe. Bo może kobiety by się bardziej decydowały, gdyby wiedziały, że jest pula do obsadzenia. I jeszcze jedna rzecz. Jak już kobieta w to wejdzie, to nic jej nie zatrzyma. Uważam, że jesteśmy dużo odważniejsze w podejmowaniu decyzji od mężczyzn. Silniejsze.
– A łzy w urzędzie były?
– Były, na samym początku. Przyznaję. Bo ja byłam zielona jak trawa w czerwcu. I miałam naciski. Czułam się osaczona. Remont drogi, ale której, 300 ofert, kogo wybrać... Osaczona przez dziesiątki doradców. Namawianie. Momentami nie wiedziałam co zrobić.
– I co wtedy?
– No trochę łez. Ale zdecydowałam, że będę siebie słuchać. I trzymam się tego do dziś. Jak nie wiem co wybrać, co zrobić to... się dowiem.
– Były prezydent Nowej Soli, a obecnie senator wsiadał na rower i patrolował miasto, a potem dawał kartki w wydziałach co i gdzie należy poprawić. Jak pani dowiaduje się, co w gminie słychać?
– Jestem na każdym sołeckim zebraniu. A sołectw jest 16, spotkania 2 razy w roku. Biorę pracownika, który spisuje protokół, a ja rozmawiam z ludźmi. Dzięki temu wiem, co ich boli, czego potrzebują. I proszę mi wierzyć, że ja przeglądam te protokoły jak robię plany inwestycyjne. Ale to nie wszystko. Jestem na każdym spotkaniu, czy to uroczystość patriotyczna, czy bieg sportowy, by spotykać się w różnych środowiskach i zawsze móc porozmawiać. Czyli stały kontakt z mieszkańcami.
– Brawo. A marzenie na Zbójno? Teraz pytam czysto samorządowo. O pomysł na gminę.
– Mamy tu od 1850 roku zespół pałacowo-parkowy. Dostałam pieniądze na remont dachu z Polskiego Ładu, więc moje marzenie aby zrobić z tego miejsca perełkę, już zaczyna się spełniać. Piękny ogrody, zadbane. Ale żeby była jasność, ja nie chcę zmieniać charakteru gminy, która jest rolnicza i tak zostanie. Chcę po prostu zadbać odpowiednio o to miejsce, wyremontować. Dodatkowo mamy 7 jezior i robimy przystanie wędkarskie, bo to też potencjał. Mieszkańcy tradycyjnie chcą dobrych wymontowanych dróg i tu też sukcesywnie działamy.
– Miękkie, prospołeczne marzenia?
– W 2017 roku stworzyłam spółdzielnię socjalną Zbójeński Kredens. Zajmuje się dożywianiem dzieci i usługami opiekuńczymi. Spółdzielnia się rozrasta. Zatrudnienie ma już w niej 10 osób. Liczę na jej dalszy rozwój.
– Zastanawiam się, czy ma pani czas na jakieś hobby?
– Biegam od roku.
– Kobieta po zbóju. Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiała Aneta Gajdemska, fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie