Reklama

Z miłości do Golubia i rodziny [wywiad]

06/10/2025 12:53

Pochodzący z Golubia-Dobrzynia, a mieszkający w Toruniu – Marian Pniewski napisał książkę zatytułowaną „Marta”. Obecnie stara się o druk tej publikacji w profesjonalnej drukarni i wydawnictwie. Specjalnie dla naszego dwutygodnika opowiada, o czym jest powieść.

Jest Pan autorem książki poświęconej Pana rodzinie, której akcja toczy się w Golubiu-Dobrzyniu. Może Pan przybliżyć historię powstania tej książki oraz o czym ona opowiada?

– Moja pierwsza opowieść pt: „Marta” to można by rzec pokłosie genealogii rodzinnej. Materiały archiwalne, różnego rodzaju dokumenty, fotografie gromadzone dla potrzeb genealogii posłużyły mi też w pisaniu powieści o Marcie. Marta to moja mama, którą utraciłem w młodzieńczym jeszcze wieku i dlatego też postanowiłem już w swoim starszym wieku, aby wydobyć Ją na światło dzienne w opowieści o Niej, a także o czasach, w których Marta miała dwadzieścia lat. Oprócz Marty poznajemy wiele innych osób, a mianowicie rodziców i rodzeństwo Marty, Jej przyszłego męża Bronka i Jego rodzinę, a także wiele innych osób, sąsiadów, znajomych, a także przypadkowych ludzi. Całość powieści dzieje się w latach trzydziestych ubiegłego wieku. A więc blisko sto lat temu w takich miejscowościach jak Podzamek Golubski, Krążno, Ostrowite Golubskie, a także oczywiście w samym Golubiu i w Dobrzyniu, które w tamtych czasach było odrębnymi miastami. W jednym z rozdziałów wybieramy się pociągiem z Martą i Jej matką do Torunia, ale co tam kobiety robiły, to już trzeba poczytać samemu. W książce tej składającą się z dwóch tomów, a liczącą 850 stron skupiamy życie codzienne mieszkańców naszej małej ojczyzny, ich radości i smutki, z różnymi lokalnymi zdarzeniami. Możemy zauważyć różnorodność społeczeństwa, a więc spotkamy tam oprócz Polaków także i osoby niemieckiego pochodzenia, Rosjanina jako lekarza o nazwisku Nieczajew, a także dużą społeczność pochodzenia żydowskiego, zamieszkałego w większości w Dobrzyniu. W tej opowieści jesteśmy świadkami różnych zdarzeń takich jak wesela, zabawy ludowe, spotkania towarzyskie, a także święta Bożego Narodzenia czy też wielkanocne. Jesteśmy też świadkami smutnych zdarzeń takich jak słynne morderstwo gospodarzy z Sokoligóry, których zamordował Ich parobek, jesteśmy też na pogrzebach i na pożegnaniach tych, którzy opuszczają tę naszą małą ojczyznę na zawsze, wyjeżdżając w inne rejony kraju czy też świata. Na kartach tej książki przeplata się też zima z wiosną, lato z jesienią i zawsze coś nowego się dzieje. W książce możemy też napotkać fragmenty pisane miejscową gwarą, jaka w dzisiejszych czasach jest już mało używana, dlatego też w tekście jest sporo błędów ortograficznych, które wynikają z mowy potocznej, ale to są błędy zamierzone, aby jeszcze lepiej oddać klimat tamtych, odległych już czasów. Książkę tę w liczbie 25 (50) sztuk wydrukowałem swoim sumptem, dla rodziny i znajomych, a także jeden komplet znajduje się w bibliotece w Golubiu- Dobrzyniu. Oczywiści kilka osób w Golubiu-Dobrzyniu też posiada tę książkę. Marta zagościła też w Poznaniu i Gliwicach. Jeden z moich egzemplarzy krąży po moim osiedlu i nie tylko, no i zbiera dobre opinie, więc oby tak dalej. Wszyscy nabywcy opłacili wydruk tej książki, za który bardzo dziękuję.

Stara się pan wydać książkę w profesjonalnym wydawnictwie, jak wygląda ten proces?

– Na początku roku wydawnictwo Poligraf w Wrocławiu ogłosiło konkurs na napisanie książki i pierwszą nagrodą było wydrukowanie książki bez jakichkolwiek opłat. Niestety pierwszej nagrody nie zdobyłem, ale dostałem pismo, iż dostałem wyróżnienie i nagrodę pieniężną, ale w formie reklam, banerów, dystrybucji, itp., itd. Za wydruk książki musiałbym już zapłacić i to sporą sumę. W rozmowie telefonicznej z redaktorem prowadzącym uzyskałem też wiadomość, iż moja „Marta” na trzysta nadesłanych prac z całego kraju zajęła miejsce w pierwszej dziesiątce. To tak gwoli pocieszenia. Nie zdecydowałem się nie tylko z względów finansowych, ale też z tego względu, że Wrocław jest w sporej odległości, a także inna mentalność tamtej społeczności i to czy w ogóle ta nasza książka by dotarła w nasze rejony. Ale dzięki im za to, że chociaż trochę nas docenili. Nie poprzestałem na tym i z wielka obawą udałem się do toruńskiego wydawnictwa Adam Marszałek w Toruniu. Tu spotkałem się z wielka życzliwością i propozycją wydania książki, a także pozyskania sponsorów na wydruk tej pozycji. Jestem w stałym kontakcie z redaktorem prowadzącym, który natychmiast złożył wniosek o dofinansowanie do Urzędu Marszałkowskiego. Po miesiącu dostał pozytywną odpowiedź o przekazaniu pewnej kwoty, ale jakiej to już tajemnica wydawcy. Jeszcze sporo brakuje, ale starania trwają i jestem pełen nadziei, że moja mała ojczyzna też nam dopomoże. To opowieść właśnie o niej, o naszych poprzednikach, naszych rodzicach, dziadkach, znajomych i sąsiadach. Szkoda by było, aby pamięć o tamtych trudnych i tragicznych czasach poszła w zapomnienie. Wydawnictwo przewiduje wydanie tej pozycji do połowy przyszłego roku. Zgodnie z regulaminem obowiązkowym książka ta powędruje do 17 bibliotek narodowych, księgarń, bibliotek uniwersyteckich i szkolnych. Aż mi się nie chce wierzyć. Dzięki waszej pomocy może się to ziścić. Ja ze swej strony nie oczekuję żadnych gratyfikacji finansowych, marzy mi się tylko żeby o naszej małej ojczyźnie Golubiu-Dobrzyniu czytał cały świat.

Więcej o pasji Pana Mariana – genealogii napiszemy w dalszej części wywiadu, w kolejnym numerze naszego dwutygodnika.

Rozmawiał Szymon Wiśniewski

Fot. zbiory rodzinne M. Pniewskiego

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do