
Innowacja technologiczna we Frydrychowie. Iwona i Przemysław Kawula postawili na nowoczesność. Ich krowy doi robot.
– Jesteśmy przed 40-tką, mamy dwójkę dzieci i gospodarstwo. Zależało nam jednak na wprowadzeniu do gospodarki troszkę nowoczesności, co przełożyłoby się na zaoszczędzenie czasu z pożytkiem dla naszej rodziny – mówi Iwona Kawula. – Po długim namyśle, w końcu zdecydowaliśmy się na robotyzację dojenia krów.
Dlatego państwo Kawula postanowili wybudować oborę z prawdziwego zdarzenia i zakupić dwa roboty wspomagające ich pracę. Efekt? Roboty dały rodzinie to co najcenniejsze – wolny czas.
– Wstawaliśmy codziennie o 4:30. Dojenie poranne trwało 3 godziny. Dojenie wieczorne kolejne 3 godziny. Do tego oczywiście karmienie zwierząt – opowiada Iwona Kawula. – Przy dojeniu krów ważna jest regularność. Nasze życie gnało z zegarkiem w ręku, od dojenia do dojenia. Zależało nam zatem na tym, by troszkę tego czasu z dnia „ukraść” tylko dla siebie. Zachować zdrową równowagę między pracą w gospodarstwie, a życiem rodzinnym.
Targi przyniosły marzenie
Odpowiedź jak można to zrobić, Iwona i Przemysław Kawula znaleźli na Targach Innowacji w Rolnictwie. – Przedstawiciel firmy, która sprzedaje roboty do dojenia, zaproponował nam przedstawienie oferty. Zaciekawiło nas to i pomyśleliśmy „dlaczego nie?” – opowiada Iwona Kawula. – A gdy już dowiedzieliśmy się jak to działa, to zamarzyliśmy, by mieć takiego robota u siebie.
Spełnienie marzenia zajęło gospodarzom kilka lat. Ale poszli na całość. Nie tylko zakupili dwa roboty dojne, ale również wybudowali nowoczesną halę udojową. – Dotychczas proces dojenia był pół automatyczny, czyli krowy były ręcznie podłączane do dojarek. To je stresowało – wyjaśnia Iwona Kawula. – Zaś teraz? Cóż mogę powiedzieć, ten robot to bajka.
Jak to się odbywa?
Boks do dojenia to prawdziwy majstersztyk. Zaproponowane rozwiązanie pozwala krowie samej decydować, kiedy ma być dojona. – Polega to na połączeniu żywienia krów ze stacją dojenia – tłumaczy Iwona Kawula. – Robot podaje paszę i jednocześnie doi krowę. Zwierzęta same decydują o tym, kiedy chcą jeść i pić, kiedy odpoczywać, a kiedy być dojone. Roboty regulują również to, by zwierzęta nie podchodziły do pokarmu za często.
Wszystko jest przemyślane. Krowy zaopatrzone w opaski są stale monitorowane przez system. Państwo Kawula posiadają 200 krów, w tym ponad 90 dojnych. Przy takiej ilości nie byliby w stanie zgromadzić tak wielu danych o swoich zwierzętach. Dzięki robotom wiedzą wszystko: od temperatury po czas przeżuwania pokarmu.
Krowa zadowolona
– Chociaż testujemy roboty dopiero od połowy listopada, to już teraz nie mogę się nachwalić tego rozwiązania – przyznaje I. Kawula. – Komfort to jedno, ale zauważyliśmy również podniesienie wydajności. Najważniejsze, że krowy się już nie stresują, a zwierzę spokojne jest bardziej produktywne. Wiadomo, że krowa zrelaksowana daje więcej mleka.
Jedynym minusem może być cena robota. Podstawowa wersja kosztuje 500 tys. zł. Ale Iwona Kawula uważa, że to i tak lepsze rozwiązanie, aniżeli zatrudnienie pracownika.
– To praca może niezbyt skomplikowana, ale specyficzna, nie dla każdego. Krowę trzeba znać. Pracownik może mi odejść z dnia na dzień. A tu serwis ma 2 godziny na naprawę sprzętu. Jednym słowem to dla nas nieocenione wsparcie, bardzo nam ułatwia życie, zwierzęta są zdrowsze, a gospodarstwo rentowniejsze – podsumowuje Iwona Kawula.
Aneta Gajdemska, fot. Dawid Brożek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie