
Kilka tygodni temu mieliśmy do czynienia z burzami pyłowymi. Silny wiatr przesusza glebę, powodując straty w rolnictwie. Zamiast liczyć na odszkodowania od państwa, warto wrócić do metody stosowanej jeszcze w neolicie, czyli epoce kamienia. Chodzi o zadrzewienia.
Drzewa na granicach pól spotkamy do dziś w Turcji. Na tych suchych terenach od wieków walczy się z erozją wietrzną i wodną. Również w północnej Francji nieodłącznym elementem krajobrazu są drzewa na miedzach lub bardzo wysokie żywopłoty. W Polsce pierwsi pionierzy zadrzewień śródpolnych pojawili się w XIX wieku. Również w okresie PRL starano się dbać o meliorację i zadrzewienia. Dopiero po 1989 roku rolnicy skupili się na maksymalizacji zysków. Pod topór poszło wiele drzew, zasypywano rowy. Efekty takiej działalności widać dziś. Podczas ostatniej burzy pyłowej z pól wywiało wiele cząstek materii organicznej. Gdyby na miedzy rosły drzewa, wówczas skutki działania wiatru zmalałyby o 70%.
Zadrzewienia ratują pola także w okresach intensywnej suszy. Ktoś mógłby powiedzieć, że drzewa także zabierają wodę z gleby. To prawda, ale systemy korzeniowe drzew sięgają o wiele głębiej niż rośliny uprawne. Badania wskazują, że zadrzewienia ograniczają straty wody o 1/4. Dzięki drzewom wiosną wolniej przebiega proces roztopów. Ograniczanie negatywnych skutków wiatru przekłada się na mniejsze parowanie wody. Gleba w sąsiedztwie zadrzewień ma zazwyczaj nienaruszoną strukturę i jest bardziej zasobna w materię organiczną, dzięki czemu posiada większą pojemność wodną.
(pw)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie