To wywiad dla facetów o silnych nerwach. Ujawnia prawdę o kobietach. Takie byłyśmy już dawno. I uwaga panowie: nic się nie zmieni. A na poważnie, poniżej cała prawda o tym co stało się ze skarbem królewny Anny Wazówny.
– Pani Magdaleno, ponownie rozmawiamy o Annie Wazównie, ale tym razem o wielkiej tajemnicy. O zaginionym skarbie królewny. Jako historyk co pani znalazła w źródłach o tym skarbie, no i najważniejsze: złoto czy diamenty (śmiech)?
– Magdalena Świencka: Klejnoty pani Aneto, klejnoty. Perły, diamenty, rubiny, szmaragdy, ale zapewne wszystko oprawione w złocie. Prawdziwe bogactwa.
– To ja pytam, gdzie ten skarb. Jakieś wskazówki poproszę. Zaraz mieszkańcy przekopią pół Golubia-Dobrzynia.
– Historycy od dawna sobie zadają pytanie, gdzie się podziały klejnoty Anny Wazówny, gdzie zaginął ten skarb. I nie ma odpowiedzi. Bo wracając do pani pierwszego pytania: co mamy w źródłach. To autentycznie w zapiskach czytamy, że była skrzynia z klejnotami. Dokładnie tak jak w filmach przygodowych a`la Indana Jones. Tu też mamy skrzynię żelazną, tudzież szkatułę zieloną, wyściełaną atłasem, a w niej bogactwa.
– Czy gdzieś mamy wzmianki jaka była tego wartość?
– Mamy dwie. Raz mówi się, że klejnoty miały wartość 200 tysięcy talarów, a później czytamy o 70 tysiącach złotych monet. W każdym razie wartość ogromna.
– Co za to można by było wtedy kupić? Wieś?
– Myślę, że dużo więcej.
– To gdzie ta skrzynia z klejnotami?
– Zacznijmy od początku. O klejnotach Anny Wazówny słyszymy pierwszy raz od Stanisława Niemojewskiego. To on o nich pisze. Niemojewski zostaje wysłany z tymi klejnotami do Moskwy. Zawozi tę skrzynię od Anny Wazówny, aby pokazać czy sprzedać klejnoty, może car sobie coś wybierze, jest nowym władcą, to prestiż dla Dymitra Samozwańca.
– Napad. Skrzynia ginie na terenie Rosji. Czyli skarb mają Rosjanie. I wszystko jasne.
– Nie, nie, nie. Klejnoty docierają do Dymitra. To są czasy, kiedy Rosja nie ma władcy, a uzurpuje sobie do tego prawo właśnie Dymitr. Stąd przydomek Samozwaniec. Ale to też czasu układów, wpływów, również religijnych. Brat Anny Wazówny, król Zygmunt III Waza jest królem nie tylko polskim, ale i litewskim. I chciałby mieć wpływy w Rosji. Popiera zatem Dymitra. Ten żeni się w Krakowie z Polką Maryną Mniszkówną. Weselicho wielkie, Anna Wazówna na nim jest. Może obiecuje, że Ruś będzie katolicka. Tego typu układy mogły być. Za chwilę ma do niego dołączyć, do Moskwy jego świeżo poślubiona żona Maryna. Ale w tak zwanym międzyczasie Anna Wazówna wysyła Dymitrowi klejnoty. Wiezie je do Moskwy właśnie Niemojewski. Ponoć 25 czy 26 maja 1606 roku Dymitr ogląda precjoza. Ale to że Polska układa się z Dymitrem, to nie znaczy, że wszystkim się to podoba. 27 maja, czyli dzień później w Rosji dochodzi do przewrotu. Mordują Dymitra, a Niemojewski ląduje w lochach. Robią to oczywiście Szujscy, Wasyl Szujski, kolejny car. Szujski przejmuje również skrzynię z klejnotami.
– No to dobrze mówiłam. Skarb mają Rosjanie.
– To nie koniec. Anna Wazówna przez cały czas niewoli posłańca, nie miała od niego wiadomości, co z nim i co z klejnotami. Niemojewski siedząc w tych lochach, również chce by go wypuścili i oddali klejnoty. Nic nie działa. Dopiero po wezwaniu od samego króla Zygmunta III Wazy car Wasyl Szujski wypuszcza w 1609 roku Niemojewskiego z więzienia i oddaje skrzynię, klejnoty zostają oddane za specjalnym kwitem. Skarb wraca do Polski i może nawet sam Niemojewski zawozi go Annie Wazównie.
– Tu do Golubia-Dobrzynia?
– Prędzej do Brodnicy.
– No to super. Teraz tylko trzeba skarb znaleźć.
– I właśnie w tym jest kłopot.
– To znaczy, nie ma żadnych wskazówek, tak?
– Nie ma. W momencie kiedy mamy zapiski o tym, że nazwijmy to za zwrotnym potwierdzeniem odbioru klejnoty zostają przez Rosjan zwrócone Polsce, wątek klejnotów się urywa.
– No moment moment, przecież skrzynia nie mogła się rozpłynąć w powietrzu?
– Ale jej nie ma. Potem już tylko są stawiane pytania przez historyków: gdzie jest skarb Anny Wazówny? Legenda tych bogactw musiała być duża, skoro wkrótce po śmierci królewny jej nadworny duszpasterz Andrzej Babski został wtrącony do lochu za rzekome ukrycie skarbu królewny.
– A może jak Anna Wazówna zmarła w 1625 roku to pochowano ją z tymi wszystkimi kosztownościami? Chociaż znając jej charakter, nie była materialistką, nie zabrałaby skarbu do grobu.
– Proszę pamiętać, że 4 lata po śmierci sarkofag Anny Wazówny zostaje okradziony. Co kradną? Nie wiemy? Wiemy na pewno, że na ręce miała złotą bransoletę. Może również drogocenne pierścienie. Ale ta bransoleta mogła mieć dla niej szczególne znaczenie. Można się jedynie domyślać, że zrobił ją dla niej jej brat, król polski Zygmunt III Waza. Niewielu wie, że z pasji był złotnikiem. To makabryczne co teraz powiem, ale ograbiając jej sarkofag w Brodnicy w niszy zamku, złodziej najwidoczniej nie mógł ściągnąć z nadgarstka tej bransolety, więc oderwał rękę.
– Masakra jakaś.
– Dokładnie. I proszę sobie wyobrazić, że ponad 100 lat później ta bransoleta została podrzucona w katedrze w Uppsali, w Szwecji. Znaleziono ją na podłodze w kościele, tak po prostu. Obecnie bransoletka eksponowana jest w Królewskiej Zbrojowni w Sztokholmie.
– Chyba potomków gryzło sumienie.
– Najwidoczniej. Badacze byli pewni, że to ta sama bransoleta. Miała wszystkie oznaczenia naszej królewny Anny Wazówny.
– Czyli raczej miała tylko bransoletkę, może jakieś pierścienie, osobistą biżuterię. Ona by nie zabrała klejnotów do grobu, prawda?
– Poza tym gdyby tak było, to po tej kradzieży prędzej czy później na rynku pojawiłyby się szmaragdy, rubiny, brylanty, bo ktoś chciałby je wymienić, sprzedać, a nic takiego się nie zdarzyło.
– Ona była szczodra. Sama mi pani mówiła, że wszystkim pomagała. Budowała, wydawała za mąż, zasponsorowała Zielnik Szymona Syreniusza.
– No tak.
– To może tu jest odpowiedz na pytanie, gdzie jest skarb Wazówny.
– Gdzie?
– Nie ma go.
– Jak to?
– Rozhuśtała. Wydała wszystko. Roztrwoniła. Po prostu robiła, nazwijmy to duże zakupy. Oczywiście w przenośni. Wydała wszystko na innych.
– No trochę wydawała to prawda.
– Opowiadała mi pani, że rozbudowywała pałac Działyńskich, zamki w Brodnicy i w Golubiu.
– Nie tylko. Pomagała Szwedom. Czyli przyjmowała uchodźców. Utrzymywała ich tu. Stworzyła taką republikę dysydencką. Sponsorka, fundatorka, opiekunka.
– No widzi pani. Na to potrzeba było kasy.
– Hmmmmm. No testamentu nie zostawiła...
– ... bo nie miała czego zostawiać. Bo wszystko wydała, by pomagać ludziom.
– Przypomniało mi się coś. Ryszard Przybylski napisał, cytuję z pamięci, chcecie wiedzieć gdzie jest skarb Anny Wazówny, to wejdźcie na wieżę w Brodnicy i rozejrzyjcie się wkoło.
– No właśnie!
– To by się w sumie zgadzało. Mówiono o niej, że jest jak apteka, ktokolwiek do niej przychodzi, zawsze dostanie pomoc. „Szczodre ręce królewny”. Wydawała swoje dwórki za mąż, każdej robiła wesele.
– To są koszty. Miała, to wydawała. Zaczęłyśmy od pytania o skarb Anny Wazówny, a okazało się, że Anna Wazówna to skarb. Co za kobieta...
– Prawdziwa kobieta.
– No jo. I niech to będzie puenta. Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję również.
Z historyk Magdaleną Świencką rozmawiała i fot. Aneta Gajdemska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie