Reklama

Szyte cuda Moniki [wywiad]

05/05/2023 09:39

Rękodzieło przeżywa swój złoty wiek. W ostatnich latach zainteresowanie przedmiotami wykonywanymi ręcznie staje się coraz większe. Można mówić nawet o swoistej modzie na posiadanie przedmiotów ręcznie robionych, niepowtarzalnych i jedynych w swoim rodzaju.

Poznajmy zatem mistrzynię rękodzieła z Golubia-Dobrzynia. Niezwykle energiczna i przedsiębiorcza kobieta z pomysłem na siebie, która uwielbia spędzać wolny czas, realizując swoją pasję. Monika Skarbowska – bo o niej mowa, opowiedziała czym jest dla niej miłość do rękodzieła i na czym polega jej pasja.

Mogłaby mi Pani na początku powiedzieć jakie rzeczy Pani wykonuje? Co obejmuje ta pasja?
– Moją pasją jest rękodzieło. Wykonuję głównie skrzaty siedzące i stojące (na drewnianych stelażach), tulipany oraz kieszonki na sztućce. Są to moje trzy główne asortymenty, które mam w swojej stałej ofercie. Wykonuję również rękodzieło na indywidualne zamówienie klientów. Staram się nie odmawiać klientom, nie boję się nowych wyzwań, z miłą chęcią się ich podejmuję. Uważam, że zawsze warto być otwartym, ponieważ przez to mogę się rozwijać i wprowadzać nowe elementy do mojej oferty. Właśnie dzięki temu rozszerzyłam swoją ofertę o dekoracje świąteczne, ozdobne literki tworzące imiona, a nawet śpiworki z mufką do wózków dziecięcych.

Czyli Pani tylko szyje swoje rękodzieła?
– Tak, a moim głównym narzędziem pracy jest zwykła, domowa maszyna do szycia, pistolet do kleju na gorąco i ozdoby, których używam do upiększenia moich prac.

Gdzie nauczyła się Pani krawiectwa?
– Jestem samoukiem, wszystkiego od podstaw nauczyłam się sama. Na początku szyłam wszystko ręcznie, teraz do większości prac używam maszyny, gdyż mogę wtedy precyzyjniej wykonać zamówienia.

Pani prace wykonane są z ogromną starannością...
– Zwracam szczególną uwagę na estetykę, dokładam wszelkich starań i zwracam uwagę na każdy szczegół. Bardzo często zdarza się, że klient oglądający moje prace nie dowierza, że to rękodzieło, zwłaszcza wtedy, gdy mam na wystawie kilka sztuk takiego samego modelu… Klienci są przekonani, że zakupiłam je w hurtowni.

Czy produkty, które Pani tworzy, powstają w seriach czy są unikalne?
– Głównie wykonuję swoje prace pod zamówienie klientów. Natomiast, gdy zbliżają się święta, np. Dzień Matki czy Dzień Kobiet, to wówczas wykonuję więcej sztuk tego samego modelu lub zestawu. Każdego roku staram się o nowe pomysły. Posiadam bardzo duży wybór rodzajów tkanin jak i kolorów, co pozwala na spełnienie wymagań moich stałych, ale i nowych klientów.

Jakieś kolory cieszą się szczególnym zainteresowaniem?
– Myślę, że przewagę mają pastele, ale to też jest uzależnione od uroczystości. Na Dzień Kobiet klienci wybierają głównie żółte tulipany, zaś na walentynki czerwone.

Z jakich materiałów Pani korzysta?
– Odkąd moje produkty zaczęły cieszyć się coraz większym powodzeniem, kupuję powtarzalne materiały. Robię to po to, by zapewnić klientom szerszy wybór i mieć możliwość dokupienia kolejnej rolki danego odcienia i gatunku. Na początku mojej przygody z rękodziełem korzystałam tylko z pozyskiwanych materiałów, dawałam im drugie życie i niekiedy zdarza mi się to jeszcze robić.

Jak długo trwa proces twórczy przy tak wysokiej precyzji wykonania?
– Nie będę ukrywać, jest to bardzo czasochłonne. Przykładowo wykonanie skrzata do 40 cm zajmuje mi 2-3 godziny, natomiast stojącego na stelażu od 3 do 5 godzin. Przygotowanie modelu próbnego wymaga ode mnie o wiele więcej czasu.

Może mi Pani jeszcze zarysować przebieg procesu twórczego ? Najpierw rodzi się pomysł w Pani głowie, później wykonuje Pani jakieś szkice?
– Tak, dokładnie, wszystko zaczyna się od narodzenia pomysłu w głowie. Sporadycznie korzystam z szablonów, raczej większość tnę z głowy. Szablonów używam głównie do sukienek, jest to bardziej złożony proces. Dzięki nim jest mi łatwiej przygotować kolejne powtarzalne skrzaty.

Doskonale potrafi pani kroić materiał, co jest na pewno sztuką. Czy myślała Pani zatem o tworzeniu ubrań? Mody?
– O tworzeniu mody nigdy nie myślałam, to nie jest to co lubię. Ja lubię manualne wyzwania (śmiech).

W jakim kierunku chciałaby się Pani rozwijać?
– Trudne pytanie... Na ten moment czuję się spełniona. Dużo czasu spędzam w swojej firmie, dlatego też trochę mnie to ogranicza. Przez jakiś czas prowadziłam sklep internetowy, było to bardzo czasochłonne, przez co było mi ciężko pogodzić pracę, pasję i obowiązki domowe.

A jak właściwie zrodził się pomysł na szyte rękodzieło?
– Pomysł na rozwinięcie mojej pasji zrodził się w trudnych okolicznościach, kiedy chłopak mojej pracownicy uległ ciężkiemu wypadkowi. Doznał porażenia czterokończynowego. Wtedy chciałam dać z siebie wszystko, by nieść jak największą pomoc. Uszyłam więc skrzaty, które się bardzo spodobały i uzyskały bardzo wysokie kwoty na licytacjach. Tak naprawdę od tamtego momentu rozpoczęła się moja przygoda z rękodziełem. Do dziś staram się wspierać innych przez wystawianie swoich prac na aukcjach charytatywnych. Staram się jak tylko mogę, by pomóc innym i nie odmawiać, gdy ktoś mnie potrzebuje.

Proszę powiedzieć jeszcze jak dużo czasu poświęca Pani na rozwój pasji i na samo szycie?
– Rozwijam się, przeglądając różnego rodzaju strony oraz kursy, ale tylko i wyłącznie online. Szyję głównie w weekendy, czasami potrafię spędzić nawet 10-12 godzin przed maszyną.

Pani odpoczywa podczas tego szycia?
– Zdecydowanie tak, dla mnie to relaksujące zajęcie i duża satysfakcja. Jestem osobą bardzo cierpliwą, nie irytuje mnie kilkukrotne nawlekanie nici, prucie, itp. Próbuje tyle razy, ile trzeba, aż do skutku. Inni pewnie by to dawno odłożyli, ja nie. Dużą satysfakcję i motywację do działania dają mi moi klienci, którzy są zadowoleni z wykonanych dla nich prac i często do mnie wracają. Nadmienię, że moim największym zamówieniem było 100 uszytych skrzatów z okazji Dnia Mamy, wykonałam je w ciągu trzech tygodni z pomocą bliskiej mi osoby.

Musiała Pani wtedy siedzieć i szyć nocami?
– Oj tak, szczerze mówiąc to już była mała produkcja i zarwane noce.

Taką ilością skrzatów można zastawić cały pokój. Czy Pani szyje w jakimś pomieszczeniu specjalnie do tego przeznaczonym?
– Nie mam swojej pracowni, lecz to moje marzenie. Aktualnie szyję w naszym salonie. Maszyna stoi na stole, z tyłu koszyki z materiałami i dodatkami. Niestety ta mała przestrzeń trochę mnie ogranicza. Po skończonej pracy muszę wszystko chować i sprzątać, bo miejsce gdzie szyję jest jednocześnie miejscem, gdzie musi funkcjonować moja rodzina. Mamy też koty, które często są bardzo zainteresowane tym co robię. Czasami szyją ze mną (śmiech).

A nie ma ryzyka, że coś podrapią albo pogryzą?
– Zdarza się, że zabierają mi tulipanki i szpulki od nici. Różne elementy często znajdujemy pod łóżkami, czy za pralką. Kotki chętnie pozują do zdjęć z moim rękodziełem, przy okazji
świetnie zachęcając klientów do zakupu.

No tak, kotki mogą przyciągać wzrok potencjalnych klientów. Tymczasem bardzo dziękuję za wywiad i życzę Pani własnej pracowni i kolejnych pięknych skrzatów. Bardzo miło się z Panią rozmawiało i miło było poznać kobietę z pasją, która wie, czego chce od życia.
– Bardzo dziękuję. To była dla mnie czysta przyjemność. Miło jest zostać zauważonym wśród innych ludzi.

(AK), Fot. Monika Skarbowska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do