Reklama

Gorączka złota znad Drwęcy

30/10/2017 09:12

Henry Cohn, podobnie jak miliony Europejczyków, wyprowadził się do USA, by tam szukać nowego, lepszego życia. Pochodził z Dobrzynia nad Drwęcą.

Henry urodził się 14 kwietnia 1831 roku w Dobrzyniu. Miasteczko było wówczas świeżo po potężnej  epidemii cholery. W 1849 roku wyruszył jako młody chłopak za ocean. Dotarł do Nowego Jorku.  Miasto było pierwszym przystankiem dla wielu imigrantów. Były tu całe dzielnice: włoska, polska, irlandzka oraz żydowska. Cohn wytrzymał w nowojorskim klimacie przez trzy lata. Następnie wyruszył dalej na zachód do Kalifornii. Henry zostawił po sobie ciekawy pamiętnik w którym wspomina o pierwszych latach swego życia w Dobrzyniu nad Drwęcą: 

– Moi rodzice nie różnili się wiele od innych mieszkańców Dobrzynia. Dochowali się ośmiorga dobrze wychowanych i pięknych dzieci. Do dyspozycji mieliśmy pokój dzienny, salon, sypialnię i kuchnię. Mieli także warsztat obuwniczy. To dużo powiedziane, ponieważ pomieszczenie to miało rozmiary 4x4 metry. Na poddaszu suszyły się skóry. W pokoju dziennym także znajdowało się dużo skór gotowych do sprzedaży. Tam też przyjmowaliśmy gości, których nie brakowało. Piątek był dla mojego ojca dniem targowym. Jeździł na rynek. Tata czasami musiał wyrzucać klientów, gdy zbliżał się piątkowy wieczór i czas szabasu, gdy nie można było pracować. Szabas był dla nas błogosławieństwem  Był to jedyny czas odpoczynku w ciągu całego tygodnia. Nie mam wesołych wspomnień związanych z moją szkołą (chederem). Chodziłem tam już od wieku 4 latek i nie podobał mi się pomysł wczesnego wstawania.  Nauczyciel, który nie posiadał głębszej wiedzy, poza znajomością hebrajskiego, zabierał nam czas od świtu do zmierzchu. W wieku 14 lat otwarcie powiedziałem ojcu, że nie mam zamiaru więcej chodzić do szkoły religijnej. Wolałem zacząć uczyć się rzemiosła lub handlu.  Kilka tygodni później mama wzięła mnie do mojego szwagra – Feibusha Wilka do Rypina. Miałem mu pomagać w prowadzeniu jego interesu i bardzo mi się to podobało.

Na chwilę przerwiemy opowieść Henry’ego. Głównym powodem obaw młodych Żydów była perspektywa poboru do rosyjskiego wojska. Wprawdzie była możliwość wykupu, ale był to dla rodzinny spory wydatek. Właśnie dlatego wielu młodych Żydów, w obawie przed rekrutacją, uciekało za Drwęcę do Golubia. Podobną drogę wybrał także Henry. Burmistrz Dobrzynia  Moczykowski zazwyczaj ostrzegał mieszkańców przed planowanym terminem poboru do wojska. Henry uciekł razem ze swoim bratem Itschem. Był on wysoki i przeniósł Henry’ego na swoich barkach przez Drwęcę. Henry pojawił się w Golubiu. Do Dobrzynia miał wrócić dopiero po 14 latach:

– Przez kilka miesięcy pozostawałem w Golubiu. Był to nowy etap mojego życia. Mój brat wrócił do Dobrzynia. Władze już go nie niepokoiły. Po kilku miesiącach zaręczył się i wziął ślub. Jesienią 1848 roku wyjechałem do Brodnicy, by zostać pomocnikiem rzemieślnika Józefa Hirsha. Brodnica bardzo mi się podobała. Było cicho, spokojnie i czysto. 18 kwietnia 1852 roku zdałem egzamin rzemieślniczy. Otrzymałem także dokument dzięki któremu mogłem podróżować. To właśnie wtedy podjąłem decyzję o emigracji do Ameryki. Moi rodzice byli przeciwni temu pomysłowi. Mama płakała i błagała mnie, żebym został. Mój ojciec nie chciał nawet ze mną rozmawiać. Powiedziałem jednak, że jeśli nie da mi pieniędzy na podróż do Ameryki, to sam je zarobię. To przekonało go do pomocy. Następnego dnia otrzymałem pieniądze od ojca. Mama przygotowała ubrania do podróży. Po krótkim pożegnaniu ruszyłem do Hamburga. Mojego ojca pożegnałem skinieniem głowy z przeciwnego brzegu Drwęcy... 

 Ciąg dalszy nastąpi
 

(pw)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Golub-cgd.pl




Reklama
Wróć do