
Dwa tygodnie temu pisaliśmy o hejcie na forach internetowych. Kontynuując temat, zapytaliśmy mecenasa Marka Redeckiego, prowadzącego sprawy o zniesławienie w internecie, jak ma dochodzić swoich praw osoba, która czuje się pokrzywdzona obraźliwymi wpisami
– Panie mecenasie, czy czytał Pan artykuł o „hejcie” w naszym tygodniku?
– Tak, jest on niezwykle interesujący. Od strony praktyki procesowej sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Na szczęście orzecznictwo Sądu Najwyższego idzie w dobrym kierunku. Niedawno w głośnej sprawie, w której mecenas Roman Giertych reprezentował byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, w sprawie przeciwko wydawcy „Faktu” o naruszenie dóbr osobistych, Sąd Najwyższy wskazał, że odpowiedzialność za obraźliwe wpisy ponosi nie tylko ich autor, lecz także administrator portalu czy forum.
– To bezprecedensowy wyrok.
– To prawda, Sąd Najwyższy dostrzegł zasadniczy problem, jakim jest ustalenie autorów wpisów, w sytuacji kiedy administrator forum odmawia ich udostępnienia osobie, która czuje się dotknięcia ich treścią. Wnioskowanie SN jest bardzo logiczne, skoro administrator ma wiedzę o obraźliwych wpisach i je toleruje, a jednocześnie nie chce ujawnić danych autora, to sam powinien odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych. Kilka lat temu prowadziłem sprawę, w której administrator, zasłaniając się tajemnicą telekomunikacyjną, odmówił udostępnienia danych osobowych właściciela IP urządzenia, z którego pochodziły wpisy, zaś sądy obydwu instancji odmówiły zwolnienia go z tej tajemnicy. W takiej sytuacji pokrzywdzonemu wpisami zamknięto drogę do odpowiedzialności karnej autora pomówień.
– Wobec tego, jak skutecznie ustalić dane osobowe autora wpisów?
– Po pierwsze, ścieżka administracyjna, gdzie zwracamy się o udostępnienie danych wprost do administratora. Jeżeli ten odmawia to można zaskarżyć jego decyzję do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO), który w drodze decyzji administracyjnej może nakazać udostępnienie danych osobowych. Jednak dotychczasowa praktyka wskazuje, że GIODO ostrożnie, a wręcz niechętnie, nakazuje udostępnienie tych danych. Na przychylność GIODO możemy liczyć, jeżeli wpisy są jednoznacznie obraźliwe, noszą znamiona zniesławienia lub zniewagi i obiektywnie naruszają dobra osobiste.
Druga możliwość to ścieżka karna. Zawiadamiamy organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zniesławienia z art. 212 § 2 k.k. Następnie policja, z własnej inicjatywy lub na polecenie sądu, zabezpiecza dowody, ustalając IP i dane autora wpisów, co umożliwia pokrzywdzonemu wniesienie do sądu prywatnego aktu oskarżenia o przestępstwo zniewagi lub zniesławienia.
Trzecia możliwość to wytoczenie procesu cywilnego o naruszenie dóbr osobistych. Aby wnieść pozew musimy jednak imiennie wskazać pozwanego i tu wracamy do problemu ustalenia danych autora wpisu, o czym mówiłem wcześniej. Z wyroku SN, o którym również wcześniej wspominałem wynika, że jeżeli nie znamy autora wpisów, ponieważ administrator forum odmówił udostępnienia danych, możemy pozwać bezpośrednio ten portal. Broniąc się przed powództwem administrator albo ujawni dane autora, albo sam narazi się na odpowiedzialność.
– Wobec tego, co Pan radzi osobom pomówionym na forum?
– Jeżeli pomówienia na forum dotyczą osób publicznych to powinny one zawiadomić organy ścigania. Jeżeli prokurator odmówi wszczęcia postępowania z urzędu, mogą wnieść prywatny akt oskarżenia, do którego prokurator może przystąpić, na co bym jednak nie liczył. Niestety i „ten kij ma dwa końce”. Pamiętam jak w jednej ze spraw o zniesławienie osoby pełniącej istotną funkcję publiczną sąd odmówił ujawnienia danych autorów obraźliwych wpisów twierdząc, że „politycy muszą mieć grubszą skórę niż zwykli ludzie”.
W orzecznictwie sądów można też dostrzec taki pogląd, że nie mamy do czynienia ze zniesławieniem, jeżeli krytyka, a nawet dosadne i ostre wypowiedzi dotyczące osoby publicznej, mieszczą się w ramach uzasadnionej krytyki. Z pewnością poza granice krytyki w interesie społecznym wykracza pomawianie osób sprawujących funkcje publiczne, np. o branie łapówek, pijaństwo czy też „ustawianie przetargów”. Takie zachowanie z pewnością jest zniesławieniem w rozumieniu art. 212 § 2 k.k., gdyż naraża tę osobę na utratę zaufania niezbędnego do sprawowania funkcji publicznej.
– W przypadku osób publicznych sprawia wydaje się dość jasna. Jak powinna dochodzić swoich praw osoba, która nie pełni żadnej funkcji, a jest pomawiana lub znieważana w internecie?
– W przypadku osób prywatnych trudno mówić o zniesławieniu. Natomiast wpisy przybierające formy obelg, wulgaryzmów, naruszające cześć i dobre imię, mogą być podstawą do wniesienia prywatnego aktu oskarżenia o zniewagę w rozumieniu art. 216 § 2 k.k. Krótko mówiąc zniewaga to „ujma na honorze”. Jak pisał Fredro w „Zemście” „ta zniewaga krwi wymaga”. Dawniej, chociażby przed wojną, sprawy o zniewagi faktycznie kończyły się rozlewem krwi. „Polski kodeks honorowy” Władysława Boziewicza wymagał, aby człowiek honoru stanął do pojedynku albo popadał w infamię. Ostatni taki honorowy pojedynek odnotowano w 1946 r. pomiędzy oficerami Wojska Polskiego. Tu znowu wypada przytoczyć inne powiedzenie – „jakie czasy takie obyczaje”, a raczej „jakie czasy takie zniewagi”.
Internet, dając pozorne poczucie anonimowości, zachęca do pomawiania i znieważania innych osób. Oczywiście w świetle współczesnego prawa stanowi to naruszenie dóbr osobistych w rozumieniu art. 24 k.c., których ochrony, zaprzestania ich naruszania, zadośćuczynienia oraz odszkodowania można dochodzić przed sądem… o ile uda nam się ustawić autora wpisów.
Rozmawiał: (ToB)
fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie