Krzysztof Skrzyniecki od 4 lat jest radnym, a jesienią będzie ubiegał się o fotel burmistrza Golubia-Dobrzynia. Jakie są jego plany i w czym upatruje szans na rozwój miasta?
– Kiedy nasunęła się Panu myśl, by kandydować w wyborach na burmistrza Golubia-Dobrzynia?
– Nie była to kwestia chwili, ale raczej dłuższego procesu. Myślę, że zaczęło się to w momencie, gdy rozpocząłem wspierać ruch Kukiz15 oraz kandydata na posła, a obecnie posła Pawła Szramkę. Zorganizowałem spotkanie z Pawłem Kukizem w naszym mieście. Potem okazało się, że ruch osiągnął w wyborach świetny rezultat, a do parlamentu dostali się nie politycy, ale ludzie działający na rzecz lokalnych społeczności, w tym Paweł Szramka. Wówczas uwierzyłem, że wygrana takich kandydatów jest możliwa...
– Ale chyba nie była to jedyna przyczyna?
– Oczywiście, że nie. Później zaangażować się w różne działania społeczne. Jednym z nich było lobbowanie na rzecz odnowienia muszli koncertowej. Jeszcze niedawno obiekt straszył swoim wyglądem. Dzięki grupie świetnych osób udało nam się go najpierw posprzątać. W tym czasie wiele osób podchodziło sceptycznie do tego pomysłu, a wręcz wyśmiewało go. Pozostali nieliczni, którzy mobilizowali mnie do działania i udało się. Dziś mogę obserwować z pewną dumą zdjęcia z imprez zorganizowanych na tym obiekcie, które są zamieszczane na stronach urzędu miasta bądź też na łamach Państwa tygodnika. Myślę, że wszystko jest możliwe, gdy tylko ma się szczere chęci i choćby wąskie grono osób wspierających na samym początku. To wtedy przekonałem się także do kandydowania.
– Jak wyglądała z pana perspektywy ostatnia kadencja jako radnego?
- Na początku byliśmy jako rada niedoświadczonym gronem ludzi. Również burmistrz uczył się swojej funkcji. Pierwsze tygodnie i miesiące kadencji nie były łatwe i ta nauka musiała przebiegać w przyśpieszonym tempie. Później uważam jednak, że zabrakło inicjatywy. Myślę, że wiele szans na rozwój i inwestycje nas ominęło.
– Czy bycie radnym nie zgasiło w Panu entuzjazmu?
- To bardzo ciekawa teza. Jeden z moich bardziej doświadczonych kolegów radnych powiedział kiedyś „Krzysztof! Bycie radnym zabija w człowieku społecznika.”. Cieszę się ,ze akurat w tej kwestii nie miał racji. Oczywiście zdarzały się frustrujące sytuacje, ale te dotyczą każdego człowieka, który chce coś zmienić i natrafia na przeszkody. W tej kadencji udało mi się przeprowadzić kilka akcji. M.in. ściągnęliśmy czujniki odpowiadające za pomiar szkodliwych substancji w powietrzu. Wygraliśmy siłownię na stadionie oraz altany w parku miejskim. To wszystko trafiło do naszego miasta, a nie obciążyło jego budżetu. Z innych inicjatyw wymienię SZOP, czyli System Zgłaszania Obywatelskich Potrzeb. Dzięki niemu urząd stał się bliższy mieszkańcom. Mogą siedząc w domu zgłosić propozycję lub skargę, która następnie jest rozpatrywana.
– Cały czas mówimy o przeszłości, ale jako kandydat na burmistrza ma Pan zapewne pomysły na polepszenie sytuacji miasta, jak i jego mieszkańców.
– Oczywiście. Najbardziej pilącą sprawą jest przygotowanie monitoringu miejskiego. Wcześniej, jako mieszkaniec starałem się, by fundusze na monitoring pochodziły z budżetu obywatelskiego, ale nie udało się tego dokonać. Obecnie złożyłem propozycję przeznaczenia w budżecie miasta 100 tys zł na monitoring. Oponenci mówią, że to droga zabawa, zwłaszcza w utrzymaniu. Uważam, że są i na to sposoby. Wystarczy założyć spółdzielnię socjalną ,gdzie obsługą monitoringu zajmowałyby się osoby niepełnosprawne. Wówczas pieniądze można pozyskać z PFRON, a i niepełnosprawni zyskają prace o którą tak im trudno.
Monitoring jest bardzo potrzebny w naszym mieście. Niemal każdy mieszkaniec zetknął się z przypadkami wandalizmu. Na usuwanie strat co roku prywatni mieszkańcy lub instytucje przeznaczają grube tysiące złotych. Gdyby był monitoring zaoszczędzone pieniądze można by spożytkować na inne cele. Przykładem może być tu spółdzielnia mieszkaniowa, która także przeznacza część budżetu na likwidowanie zniszczeń zamiast na inwestycje. Nie wspomnę tu jeszcze o jednym argumencie – bezpieczeństwie. Jeśli drobnym wandalom dalej pozwolimy na swobodne działanie, wówczas w kilka lat rozochocą się i skala zniszczeń będzie większa.
– W trakcie kadencji wspominał Pan o zaangażowaniu się w budowę miejsca pobytu dla seniorów. Czy to dalej pomysł, który będzie Pan chciał zrealizować jako burmistrz?
– Tak. Uważam, że w tej kadencji udało się zrobić wiele dla najmłodszych mieszkańców. Powstały nowe miejsca przedszkolne, dzięki którym praktycznie zniknął problem przyjęcia dzieci do placówki. Niestety wciąż kuleje sprawa pomocy seniorom. Osób w wieku powyżej 60 lat będzie przybywało. Już jako radny miałem pomysł przekształcenia obiektu po byłym przedszkolu Julianek w dom seniora. Niestety obiekt od dwóch lat soi pusty. Myślę, że jednak po wygranych wyborach uda się przeforsować ten pomysł i osoby starsze będą miały swoje miejsce. Działania sąsiednich gmin jak Ciechocin i Golub-Dobrzyń udowodniły, że mój pomysł był trafiony. Tam już działają domy dziennej opieki.
– Najbardziej palącym problemem dla mieszkańców jest z pewnością transport, a ściślej utrudnienia w podróżowaniu przez miasto. Obecny burmistrz obstaje przy planach obwodnicy. Każdy kandydat ma swoje zdanie w tej kwestii, a jakie jest Pana?
– Aktywnie uczestniczyłem w spotkaniach komisji infrastruktury i od początku obstawiałem za koncepcją przebudowy skrzyżowania ul. Hallera i Toruńskiej poprzez dobudowanie tam lewoskrętów. Początkowo drogowcy proponowali stworzyć tam rondo, co uważałem za pomysł nietrafiony. Później sami przedstawiciele Zarządu Dróg Wojewódzkich przedstawili odmienioną koncepcję, która była bliska mojemu pomysłowi. Mam nadzieję, że jak najszybciej uda się ją wdrożyć w życie. Potrzebne będzie silne lobbowanie i wsparcie z góry.
– Z góry?
– Każda inwestycja, którą planujemy ma większe szanse na realizację, jeśli uzyskamy przychylność przedstawicieli władz wyższego szczebla. Przykładem mogą być posłowie wybrani z naszego regionu oraz radni wojewódzcy. Musimy głosować na ludzi stąd, by następnie mieć w nich wsparcie. Nikt nie powie mi, że radny sejmiku czy poseł z Torunia będzie bardziej starał się o budowę drogi w Golubiu-Dobrzyniu niż w swojej okolicy. Moją receptą na udane inwestycje będzie zespół urzędników, którzy są doświadczeni w pozyskiwaniu i obsługiwaniu wielkich projektów. Znam takich ludzi i wierzę, że z nimi na pokładzie nasze miasto będzie mogło rozwinąć żagle. Będą obstawał za tymi projektami, na które miasto może pozyskać wysokie dofinansowanie. Dzięki temu nie będziemy obciążali budżetu. Burmistrz nie musi być zawsze na pierwszej linii frontu. Musi odpowiednio skompletować zespół, a następnie wskazywać kierunki, motywować i wspierać. Wracając do tematu korków, mam jeszcze jeden ciekawy pomysł, który nie rozładuje korków, ale pomoże w transporcie przez miasto. To autobus podmiejski.
– Golub-Dobrzyń nie jest zbyt dużym miastem. Czy taki transport miałby u nas rację bytu?
– Spotykam się mieszkańcami, zwłaszcza tymi starszymi i wiem jak trudno przychodzi im przejście się do szpitala lub do domu kultury, gdzie akurat odbywa się impreza. Jedna z pań z którymi rozmawiałem mówiła, że co tydzień chodzi do lekarza przy szpitalu i musi najpierw iść na przystanek autobusowy przy ul. Piłsudskiego i stamtąd przejechać autobusem pod szpital i za kurs płaci 4 zł w jedną stronę. Ta kobieta jest już grubo po 70-tce i to dla niej nie lada wyprawa. Patrzyłem już na ceny autobusów i myślę, że miasto spokojnie może sobie na taki wydatek pozwolić. Dodatkowo z autobusu mogliby korzystać młodzi ludzie dochodzący do szkół,a nawet pracownicy firm z golubskiej strony Drwęcy. Codziennie spędzają bardzo dużo czasu w korku, by dostać się do pracy, tracą paliwo i nerwy. Gdyby wybrali busa zamiast 30 samochodów byłby jeden pojazd na drodze. Korek byłby mniejszy, a więcej pieniędzy pozostałoby w ich portfelach. Nie ukrywam, że wzoruję się trochę na Brodnicy, gdzie taki system transportu podmiejskiego działa i ma się dobrze.
– W minionej kadencji był Pan przeciwnikiem wydawania wielkich sum na promocję miasta. Czy jako burmistrz podtrzyma Pan ten postulat i zmniejszy wydatki?
– Przede wszystkim uważam, że nie dość, że wydatki są zbyt duże, to promocja miasta jest źle ukierunkowana. Trafia do naszych mieszkańców, a nie do potencjalnych turystów i inwestorów. Każdy z nas ma w domu pełno gadżetów związanych z miastem: breloczki, długopisy, torby... Tylko co z tego? Z promocją musimy trafiać na zewnątrz np. do Torunia czy Brodnicy. Turysta przybył do miasta Kopernika z chęcią zboczy do Golubia-Dobrzynia, jeśli trafi do niego przekaz gdzie to jest i po co warto przybyć.
– Wiemy, że burmistrz to tylko pojedynczy człowiek, a do przeforsowania swoich pomysłów potrzebuje radnych. Jacy kandydaci wystartują z Pana komitetu? Trudno było ich do tego zachęcić?
– Podobnie jak mówiłem o zespole urzędników w urzędzie miasta, tak równie ważny jest zespół radnych. Cieszę się, że udało mi się namówić do spróbowania sił i dołączenia do KWW Skrzyniecki 18 osoby znane i silne z rożnych dziedzin. Są tam przedstawiciele oświaty, społecznicy, osoby znające się na pisaniu projektów, działacze kulturalni i inni. Podsumowując – chciałbym, by było to silne wsparcie dla urzędników. Wszystkich kandydatów znam od lat i wiem, że mogę liczyć na ich pomoc.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie