Rozpoczyna się okres wypalania traw. Jak zaradzić temu zjawisku i co robić w razie pożaru? O tym oraz o pożarach w powiecie z komendantem powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Golubiu-Dobrzyniu Pawłem Warlikowskim rozmawia Daria Szpejenkowska
– Wiele mówi się o szkodliwości wypalania traw i że ta praktyka niestety ciągle jest stosowana. Ile pożarów z powodu zapalenia traw było w zeszłym roku i czy w tym już jakieś były?
– Wypalania już się zaczynają. W tym roku doszło do 3 pożarów, pierwszy był już w styczniu w Lisewie. 14 marca paliło się w Morgowie, a 16 marca w Piątkowie. Pożary zajmowały po około 2 ary. W tamtym roku było 37 pożarów. Nie było na szczęście ani jednego zapalenia lasu, za to paliły się nieużytki.
– Czy ta liczba zwiększa się, czy zmniejsza wraz z upływem czasu?
– Z reguły jest na jednakowym poziomie. Przeważnie tych pożarów jest do około 40. Najgorsze, że głównie 90 proc. to są podpalenia. Czasami są inne, przypadkowe przyczyny, ale najczęstsze są właśnie typowe podpalenia z nieustalonym sprawcą. Tradycją w mieście jest zawsze, że ktoś pali na górach koło liceum. Tam palili, palą i raczej będą palić. W tym roku jeszcze nie było incydentu, ale myślę, że się niedługo zacznie. Przeważnie pali się, jak dzieci wychodzą ze szkoły, tak po godz.13.00-14.00, a potem po 16.00. Młodzież wychodzi zapalić papierosa, a potem tak to się kończy, lecz nie tylko przez niedopałki. Powstają typowe podpalenia, nawet dla zabawy. Nazywamy to już golubską tradycją.
– A co z rolnikami: czy oni też podpalają trawy?
– Po tym jak zaczęto nakładać na nich kary, zauważamy, że pożarów na łąkach i pastwiskach prawie wcale nie ma. Rolnicy przestali tej praktyki, nie ma typowych podpaleń. Od 3 lat przekazujemy sołtysom odezwy, aby były wieszane w widocznych miejscach. Myślę, że to przemawia.
– Co jeszcze robicie, żeby zniechęcić ludzi do podpalania traw?
– Rozmawiamy ze szkołami, rozpoczynamy spotkania z dyrektorami i radami pedagogicznymi gdzie dyskutujemy na temat szeroko pojętego bezpieczeństwa, ratownictwa, prewencji społecznej. Można też pobierać z naszej strony materiały informacyjne, które bywają pomocne dla nauczycieli podczas prowadzenia zajęć. Tę kampanię społeczną z naszej strony patronuje minister spraw wewnętrznych i oraz komendant główny. Naszym obowiązkiem jest wyjście daleko do społeczeństwa i informowanie go o tych sprawach. Mitem jest, że wypalanie traw użyźnia glebę, jak dawno temu twierdzili ludzie. Nie oszukujmy się, ogień niszczy ziemię, wyjaławia ją. Mówi się, że woda jednemu zabierze, a drugiemu da, a co spali ogień, bezpowrotnie znika. Trawa, która się rozkłada, jest naturalnym nawozem, dlatego nie powinniśmy jej wypalać. Cały czas apelujemy do wszystkich oraz wysyłamy zawiadomienia do gmin i miejscowości w naszym powiecie do powieszenia w gablotach, tablicach ogłoszeń oraz innych miejsc.
– Czy, według pana, oprócz działań w kręgach szkolnych i zakazów można jeszcze w jakiś sposób oduczyć podpalania?
– Tu w grę wchodzi świadomość ludzka. Same zakazy i nakazy nic nie dadzą, to świadomość społeczeństwa musi dojrzeć, dorosnąć. Przepisy są bardzo ważne i potrzebne. Należy wiedzieć, jak z nich korzystać i według nich postępować. Dlatego tak ważna jest prewencja, trzeba jak najwięcej im tłumaczyć, że wypalanie jest złe, że oni sobie sami szkodzą i się trują. Pracuję już kilkanaście lat i widzę, że nie ma już pożarów gospodarstw. Zdarzają się jednostkowe i przypadkowe, jednak bardzo rzadko. Ludzie zauważyli, że to jest ich majątek wypracowany przez nich samych, więc tego bronią i go szanują. To jest głównym wyznacznikiem, powodem, dla którego ludzie o coś dbają. Jeżeli będziemy mówić, że to nasza własność, to dojdzie do poprawy. Co do młodzieży, wiem, że ludzie w tym wieku popełniają głupstwa i nadal będą to robić. Mówiąc natomiast o ogóle społeczeństwa, jego świadomość się poprawia. W latach 90. mieliśmy po 60 pożarów traw na rok, a w tamtym roku było ich 37. Trzeba po prostu jak najwięcej rozmawiać, wychodzić daleko z prewencją i sytuacja będzie się poprawiała. Nauczyciele powinni jak przeprowadzać jak najwięcej rozmów na ten temat, my też będziemy docierać do szkół. Należy uczyć, zwłaszcza dzieci od najmłodszych lat, bo one powielają zachowania rodziców. Dla ciekawostki dodam, że największą ciekawością podczas pogawędek w szkole wykazują się dzieci mniejsze, do 3 klasy. Słuchają i zadają konkretne pytania, takie, że można się pozytywnie zdziwić. U starszych to wygląda inaczej. Wolą zabłysnąć, popisać się przed rówieśnikami, pośmiać się, dlatego już tak nie słuchają. Można to jednak obejść. Tutaj szczególną rolę mają nauczyciele, a także rodzice. Powinniśmy dawać jak najlepszy przykład dzieciom i młodzieży w każdym wieku, im wcześniej, tym lepiej. Wiele rzeczy wynosi się z domu. Największy potencjał widzę właśnie w rodzinie, to ona jest najważniejszym i pierwszym wyznacznikiem wartości. Dlatego świadomość społeczeństwa jest tak ważna, bez niej nie będziemy potrafili stosownie zachowywać się, dbać o bezpieczeństwo nasze i mienia.
– A co na to przepisy? Jakie kary grożą za podpalanie m.in. traw?
– Stanowi o tym art. 82 § 4 Kodeksu wykroczeń: „Kto nieostrożnie obchodzi się z ogniem lub wykracza przeciwko przepisom dotyczącym zapobiegania i zwalczania pożarów a w szczególności: wypala wierzchnią warstwę gleby lub pozostałości roślinne, podlega karze aresztu, grzywny, albo karze nagany.” Ponadto zgodnie z § 40 Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 7 czerwca 2010 roku w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów w lasach i na obszarze łąk, torfowisk i wrzosowisk, jak również w odległości do 100 m od granicy lasów jest zabronione wykonywanie czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo pożaru, a w szczególności: rozniecanie ognia poza miejscami wyznaczonymi do tego celu przez właściciela lub zarządcę lasu, palenie tytoniu, z wyjątkiem dróg utwardzonych i miejsc wyznaczonych do pobytu ludzi. Za to też grozi kara grzywny.
– Co należy zrobić podczas wykrycia pożaru?
– Przede wszystkim wezwać straż pożarną oraz zaalarmować ludzi przebywających w pobliżu, np. sąsiadów. Nie warto podejmować się czegoś ponad siły, aby nie doszło do nieszczęścia. Sami strażacy podejmują już duże ryzyko. Był przypadek jakieś 2 lata temu, gdy młody strażak wziął udział w akcji gaszenia ognia na dużym terenie nieużytków, porośniętych wysoką trawą. On tam wszedł i zaczął gasić, ale otoczyły go płomienie. Strażak ten stracił wtedy orientację i zginął. Z tego powodu jednostka OSP, która nie ma przeszkolonego dowódcy, nie może wyjechać do pożaru. Konstytucja zakłada, że każdy kto widzi dane zdarzenie zagrażające bezpieczeństwu, ma obowiązek udzielić pomocy, ale w granicach rozsądku i umiejętności. Jeżeli ogień jest duży, trzeba natychmiast alarmować, są numery 112 i 998. Gdy płomienie podchodzą pod budynki, trzeba zaalarmować mieszkańców, ponieważ warunki są różne, ludzie mogą na przykład spać. Trzeba niezwłocznie skłonić ludzi do ewakuacji bądź podjęcia próby gaszenia zgodnie z możliwościami. Należy też udzielić pierwszej pomocy. Nigdy nie należy postępować pochopnie i grać bohatera, bo to może skończyć się źle. Niewielkie ogniska można gasić podręcznym sprzętem, a nawet urwaną gałęzią. Deptanie małego ognia też może doprowadzić do jego ugaszenia, ale nie każdy posiada dobre do tego obuwie. Wiadomo, że gdy ogień jest większy, to nikt już nie podejdzie, a wtedy podstawą jest niezwłoczne wezwanie służb ratowniczych. Teraz mamy takie możliwości, że jednostka dojedzie w ciągu 10 minut do każdego zakątka w powiecie. To nie jest dugo. Dla człowieka, który czeka, to może się dłużyc, ale to naprawdę jest krótki czas. Jednostki OSP są mobilne, są też jednostki miejscowe. Mamy system DSP. Wpisujemy odpowiedni numer i wtedy uruchamia się alarm w danych miejscowościach. Do tego strażacy z danej jednostki dostają powiadomienie na telefon, dzięki czemu od razu wiedzą, co się dzieje. Wtedy strażak, gdziekolwiek się znajduje, wie od razu, co się pali i gdzie. Musi wcisnąć odpowiedni przycisk, aby potwierdzić, czy jest dostępny. Wtedy nam wyświetla się komunikat, ilu strażaków w jednostce jest dostępnych i że mogą jechać. Oprócz tego nasz samochód też może jechać do gaszenia, ale trzeba liczyć się z czasem dojazdu. Jednostki znajdujące się w pobliżu zbierają się w ciągu 3-4 minut, po około 6 minutach są już przy zdarzeniu. Ten system sprawdza się, zapewnia sprawność zorganizowania akcji. Najważniejsze, to nie zostawiać pożaru samemu sobie.
– Dziękuję za rozmowę.
Tekst i fot. (daria)
Daria Szpejenkowska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie